Kazania maryjne

05.01.2013

Siostra Faustyna - przyjaciółka Jezusa Chrystusa

0 komentarzy · 6407 czytań · Drukuj

Siostra Faustyna, powierniczka tajemnic Boskiego Serca Jezusa Chrystusa. Wszyscy znamy obraz z podpisem, budzącym w każdym człowieku wielką nadzieję: "Jezu, ufam Tobie".

"Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją" (Iz 1,18). Jeden z obrazów ewangelicznych przedstawia marnotrawnego syna, na spotkanie którego wybiega stęskniony ojciec, aby wziąć go w objęcia i nacieszyć się jego powrotem do domu, aby z racji tego powrotu urządzić wielką uroczystość. Takim ojcem jest Bóg. Był takim ojcem wówczas, kiedy posyłał na świat swojego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie umarł, ale żył wiecznie. " Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki" (J 11,26). Taki jest Bóg i dziś. Kiedy zabrakło w sercu człowieka wiary, kiedy wypaliła się w nim Boża miłość, kiedy zwątpił w Bożą opatrzność, kiedy poczuł się niegodny być dzieckiem Boga, Jezus Chrystus przez siostrę Faustynę odsłonił swoje Boskie Serce, aby nas zapewnić, że nie chce naszej śmierci. Nabożeństwo pokutne, nasz fatimski Różaniec to przecież nabożeństwo, w czasie którego dopominamy się Bożego miłosierdzia dla całego świata. Nasz fatimski Różaniec to nieustanne dopominanie się i prośba: "Jezu, przebacz nam nasze winy. Jezu, miej miłosierdzie dla nas, grzesznych. Jezu, zachowaj nas od kary tu, na ziemi, i od kary ognia piekielnego".

Kiedy w gronie sióstr zakonnych rozeszła się wiadomość, że siostra Faustyna rozmawia w trakcie modlitwy z Chrystusem, że Go widzi, pojawiły się wątpliwości. "Przecież ona nie ma wykształcenia, jest zwykłą wyrobnicą, przeznaczoną do najgorszych posług". W ten sposób stawiano Chrystusowi pewne warunki - jeśli już chcesz z kimś rozmawiać, jeśli chcesz coś przekazać dzisiejszemu światu, to przecież są wśród nas osoby o wyższym wykształceniu, inteligentniejsze, lepiej urodzone.

Mamy prawo prosić, mamy prawo dopominać się, mamy obowiązek naszą modlitwą wypraszać dla reszty świata łaski Bożego miłosierdzia. Bez tej naszej modlitwy, bez naszego żarliwego wstawiennictwa, świat może przestać istnieć. Świat może wkrótce pogrążyć się w te zewnętrzne ciemności, o których Chrystus ze zgrozą powiedział, że będzie "tam płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 25,30).

W czasie naszej modlitwy w świątyni staje przed nami Jezus Chrystus - według określenia kardynała de Berulle - z sercem przebitym wiekuistą raną. Z rany tej płynie krew i woda. Woda, która ma moc obmyć nas z naszych grzechów. Krew, która kryje w sobie moc Bożego życia. Bóg chce w nas przeszczepić swoje Boskie Serce. Boże życie. "Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi" (J 1,12).

Ewangelia opowiada o ukazaniu się Jezusa Chrystusa w Wieczerniku, kiedy to stanął przed apostołami ze swoim Boskim pozdrowieniem "Pokój wam" - ukazanie to sprowokowane zostało niewiarą Tomasza. Mówił on, że nie wierzy w zmartwychwstanie Jezusa i nie uwierzy, dopóki nie otrzyma wystarczających dowodów. Powiedział, że nie tylko musi zobaczyć Chrystusa, ale musi Go dotknąć. Musi zajrzeć w głębię rany w Jego boku, dotknąć ran na Jego stopach i dłoniach. A Pan Jezus rzekł do Tomasza: "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż (ją) do mego boku i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!" (J 20,27). Czujemy jakiś dreszcz głębokiego wzruszenia, kiedy rozpoczyna się ewangeliczny dialog Chrystusa Zmartwychwstałego z Tomaszem. "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20,29). Ta wzruszająca scena rozmowy z niewiernym Tomaszem została opisana w Ewangelii, bo stanowi dla nas napomnienie, byśmy nie byli tak prostacko bezczelni i nie żądali dla siebie tego, czego zażądał Tomasz. Tymczasem bardzo często podzielamy niewiarę Apostoła, gdyż jest to postawa bardziej dla nas wygodna - pozwala człowiekowi na jakiś czas zarzucić troskę o zbawienie. Jest to postawa, która rani Boskie Serce Jezusa Chrystusa. Przecież On przyszedł, aby dać nam swoje życie, a my tym darem gardzimy, odrzucamy go i wdeptujemy w błoto grzesznego życia.

Tyle w nas i obok nas pamiątek Bożego miłosierdzia, tyle pomników wielkiej żarliwej wiary, tyle dowodów na to, że Bóg istnieje. Przez wieki z tej ziemi wznosi się potężny hymn uwielbienia, płynący wprost z serc naszych ojców, wyrażany mnogością przydrożnych krzyży, wspaniałością świątyń, które zachwycają ludzi XX wieku, ekstazą poetycką naszych pieśni religijnych. Jedynie w nas ta wiara w Boga, który stał się człowiekiem, jest bardzo słaba i z każdym dniem coraz bardziej słabnie.

W polskiej ziemi nie brak kamieni, nie brak pomników, nie brak wspaniałych faktów historycznych, które mówią o tym, jak zakorzenił się u nas znak śmierci i znak zwycięstwa Jezusa Chrystusa. Oby te pomniki, te kamienie nie zawstydzały nas, współcześnie żyjących, należących do Chrystusowego Kościoła.

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się , żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?

Wspomóż nas

wesprzyj serwis

Kazania maryjne