Kazania maryjne

20.08.2012

Maryja uczy nas wybierać Boga

0 komentarzy · 16808 czytań · Drukuj

Ileż umysłów, ileż serc zgłębiało już tajemnicę Wcielenia Bożego Syna! Ileż to różnych aspektów w niej ukazywano! Tajemnica jednak pozostaje nadal tajemnicą. Bo rzecz nie polega na tym, by rozwikłać tajemnicę - jest to zresztą niemożliwe - ale, aby wydobyć z niej treści nowe lub przypomnieć sobie te wydobyte dawniej.

Syn Boży przyjął naturę ludzką, zachowując ją na wieczność. W Nim Bóg Ojciec przygarnał całą ludzkość, przyszedł do każdego człowieka, a w szczególny sposób - do Maryi.

Chwila ta, gdy Maryja ogarnia zwiastowanie Boże, gdy rozważa godność, do której Bóg Ją powołuje - należy do najbardziej dramatycznych chwil w dziejach świata. Oto na ustach Dziewicy zawisła decyzja odkupienia ludzkości i jej los po wszystkie czasy. Pokorne słowa Maryi: "Oto ja, Służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego" - zmieniły bieg dziejów, oddając Bogu na zawsze ludzkość, która odtąd, dzięki zbawczemu dziełu Chrystusa, nazywać się będzie ludzkością odkupioną.

Zdarzenie w Nazarecie, tak wstrząsające w swej prostocie i wielkości, przekracza swoją jednorazowość i staje się wiecznie trwającym misterium każdego człowieka.

Więcej zrozumiemy z wielkości tej decyzji z dramatu wyboru, gdy przyjrzymy się naszym wyborom i decyzjom, naszym życiowym zwiastowaniom! Wszyscy wiemy, że wielką sztuką jest wybierać - zwłaszcza gdy wybór niesie ze sobą rozległe i niełatwe konsekwencje. Jednak często o wiele trudniej jest żyć w zgodzie z raz podjętym wyborem i każdego dnia opowiadać się za dostrzeżonym dobrem.

Każdy z nas ma swoje "zwiastowania", swoje osobiste spotkania z Bogiem, który do niego przychodzi, puka i czeka. Bóg nieraz zatrzymuje nas nagle między jedną czynnością a drugą. Tak często mijamy Go i nie słyszymy Jego wezwania. A On ciągle czeka... Nieco więcej zaczynamy Go rozumieć, gdy przemawia do nas przez ból czy cierpienie.

Dzieje naszych spotkań z Bogiem, dzieje rozłąki z Nim, dzieje powrotów i samotnego błąkania się w ciemności - to najgłębsze i jedynie ważne doświadczenia człowieka. Takie są też dzieje ludzkości - krzywe linie historii i proste słowa Boga. Taka jest też prawdziwa istota dramatu wszystkich pokoleń i każdego z nas. Bóg nie stwarza krwawych wojen, ani krzywd społecznych wyrosłych z nienawiści i niesprawiedliwości.

Z lotniska u brzegów Ameryki startuje samolot. W nim dwudziestoletni porucznik lotnictwa, Robert Lewis. Samolot kieruje się w stronę Japonii, by dokonać najpotworniejszej zbrodni -zrzucić bombę atomową na miasto Hiroszima. Na dole ciemny, zimny ocean. Samolot znajduje się już nad wyspami japońskimi. Na dole stutysięczne miasto. A w nim, jak w naszych miastach, pod wieczór ludzie bawią się, inni modlą się; tam starzec umiera, tam rodzi się dziecko. Wszyscy podejmują plany na jutro. Biedni, nie wiedzą, że nad nimi zatoczył koło samolot Roberta Lewisa, by spełnić zbrodniczy rozkaz, jaki mu zwaśniona ludzkość spełnić kazała. Biedni, nie wiedzą, że za chwilę bomba wszystko przekreśli - cnoty i grzechy, radość i smutek. Drogą radiową przychodzi rozkaz: zrzucić bombę. Za kilkanaście sekund widać tylko dymy, ogień i słychać huk walących się domów. Ostatni raz się bawi, ostatni raz się modli, ostatni raz grzeszy Hiroszima. Przez jedną chwilę to już nie miasto, a cmentarz. Osiemdziesiąt tysięcy trupów, 75% zniszczeń. Tylko czarne dymy i śmierć nad miastem.

Po kilku dniach do Białego Domu, rezydencji prezydenta Stanów Zjednoczonych, zgłasza się oficer Robert Lewis po nagrodę. Któż by się spodziewał, że to on był w ten tragiczny dzień nad Hiroszimą. Prezydent dziękuje, podnosi do rangi półkownika, wrecza czek na 50 tysięcy dolarów. Pilot jest bogaty, młody i przystojny. Nic dziwnego, że oczy jego płoną dziwną radością na myśl o swojej różowej przyszłości.

Kilka lat potem do jednego z klasztorów franciszkańskich pod Bostonem, ciemną jesienną nocą, ktoś dzwoni. Otwiera braciszek furtian w kapturze na głowie i pyta:

- Kto tak późną porą i w jakiej sprawie?

Na korytarz wpada jakiś młody mężczyzna. Na nim znoszony oficerski mundur. Twarz beznadziejnie smutna. Oczy pełne rozpaczy.

- Bracie, jestem Robert Lewis... szukam pokoju... Pieniądze zaa popełnione zbrodnie rozdałem już biednym, bo na nich krew, nie wziąłem ani centa. Uniform pułkownika wrzuciłem do rynsztoka. Po cóż mi to wszystko, jeśli codziennie słyszę głos dzieci i matek Hiroszimy: miłosierdzia, my chcemy żyć... Niestety, nie miałem dla nich miłosierdzia rzucając im bombę w odpowiedzi. Tak, byłem narzędziem tylko, mógł to uczynić ktoś inny. A jednak nie mam spokoju. Przyjmijcie mnie do klasztoru, chcę tu pokutować za moją zbrodnię i za zbrodnię ludzkości, która tak nisko upadła. Tu chcę się modlić o to, by już nikt nigdy nie zdobył się na taki szatański czyn. Tu chcę się z wami modlić, by ludzkością przestało rządzić prawo dżungli. Bracia, pomóżcie mi to uczynić.

I przyjęli go bracia. Pościł, pokutował, wyciągały się jego ręce do Jezusa Miłosiernego - te ręce, które rzuciły bombę na Hiroszimę. Słychać było płacz i wołanie: "Miłosierdzia, Jezu, dla nich i dla mnie".

Wybór Boga nie jest sprawą jednego dnia, jednej chwili. "Raz wybrawszy, zawsze wybierać muszę", stwierdza Jerzy Liebert. Przeciwstawianie się determinizmowi chwili, nastroju, okoliczności, nie jest rzeczą łatwą ani mało ważną. Nie przychodzi też samo. Trzeba o tym ciągle pamiętać, ustawicznie i wielkodusznie wybierać dobro. W każdej bowiem chwili stajemy wobec aktu wyboru: wyboru Boga lub wyboru nie-Boga. Wybierając, ponosimy tego konsekwencje. Bóg nie łamie naszej wolnej woli. Czeka, by człowiek dał odpowiedź na Jego wezwanie. To moje konsekwentne wybieranie strzeże mnie od monotonii, marazmu: gwarantuje żywotność i włącza mnie w autentyczne życie dziecka Bożego.

Każdy z nas ma zrodzić coś, co będzie wysnute z zamysłu Bożego. To, co mamy zrodzić, winno być święte, dobre i sprawiedliwe, ogarniające świat miłością.

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się , żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?

Wspomóż nas

wesprzyj serwis

Kazania maryjne