Kazania maryjne
26.10.2012
Franciszek
0 komentarzy ·
20427 czytań ·
Pod wpływem spotkań z Maryją życie Franciszka bardzo się zmieniło, chociaż zdawać by się mogło, że z trojga dzieci on był najmniej uprzywilejowany. Jego postać w czasie objawień stoi zawsze jak gdyby na drugim planie. Maryja nie zwraca się do niego bezpośrednio żadnym słowem. On nawet nie słyszy Jej głosu, tylko Ją widzi i czuje się zatopiony w promieniach łaski. Jednak fakt, że widział Matkę Bożą, już mu wystarczył, by sobie zdać sprawę, jak nieskończenie piękne musi być niebo. Ta piękna dusza małego chłopca jest bardzo bogata, opanowana, umartwiona, ogromnie ofiarna dla grzeszników i zatroskana o zbawienie innych. Jego dobre serce pragnie nieść pomoc potrzebującym poprzez czyn i modlitwę. Najbardziej uderza nas w tej postaci niezwykłe umiłowanie modlitwy i ofiary.
Kiedy po pierwszym objawieniu powtórzono chłopcu słowa Pani, która obiecała, że wkrótce weźmie go do nieba i prosiła, by odmówił dużo Różańców, Franciszek cały promieniał wprost radością. Zawołał z dziecięcym entuzjazmem:
- O Najświętsza Panno! Odmówię tyle Różańców, ile zechcesz!
I odtąd w życiu chłopca nie było ani jednego dnia bez Różańca. Niejednokrotnie prosił siostrę lub kuzynkę, aby z nim odmówiły jeszcze raz Różaniec w danym dniu. Zdarzało się, że w czasie zabawy pozostawiał dziewczynki, a sam oddalał się na miejsce osobne, na samotną przechadzkę. Kiedy go wołały, podnosił w odpowiedzi rękę z różańcem.
- Chodź teraz się bawić! Potem będziemy się razem modlić! - wołały dziewczynki.
- Potem? I teraz, i potem! - odpowiadał chłopiec, bo nie zapomniał o swojej obietnicy.
We wrześniu rodzice posłali go do szkoły. Z całym entuzjazmem uczył się wszystkiego o Bogu, gdyż był to czas jego przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej. Starał się wiele czasu spędzać przed Panem Jezusem ukrytym w tabernakulum. Franciszek głęboko przeżywał to, że Matka Boża obiecała go zabrać wkrótce do nieba. Przeczuwając, że i tak nie będzie mógł skończyć nauki, wielokrotnie po przerwie nie wracał już do szkoły, lecz pozostawał w kościele, gdyż żal mu było uronić każdą chwilę z tych, które mógł spędzić w towarzystwie Jezusa Eucharystycznego. Nie ulega wątpliwości, że miał duszę kontemplacyjną, a chwilami jego modlitwa miała coś z ekstazy. Zdarzało się, że chował się przed dziećmi w jakimś odosobnieniu, aby trwać na modlitwie. Powtarzał często, że lubi się sam modlić, bo może wtedy długo myśleć o Panu Jezusie, który jest tak bardzo obrażany, i pocieszać Go.
W tym czasie w Portugalii rozszalała się epidemia hiszpańskiej grypy. Śmiertelność ludzi była ogromna. Choroba dotarła także i w okolice Fatimy. Franciszek zachorował pierwszy w swojej rodzinie. Wkrótce do grypy dołączyło się zapalenie płuc i chłopiec bardzo cierpiał. Znosił to jednak ze spokojem i poddaniem. Nigdy nie skarżył się na dolegliwości choroby. Przyjmował bez grymasów wszelkie zabiegi i lekarstwa. Nie można było nigdy nawet poznać, czy jakieś lekarstwo lub napój mu nie smakuje. Kiedyś Łucja zapytała go:
- Czy bardzo cierpisz?
- Tak, bardzo, ale znoszę wszystko z miłości dla Jezusa i Maryi.
Zwierzył się także dziewczynkom, że najbardziej mu przykro z tego powodu, że nie może odwiedzać w kościele Pana Jezusa. Kiedyś, gdy był bardzo słaby, poskarżył się mamie, że nie może już odmówić całego Różańca...
Czy nas to nie dziwi? Ten mały chłopiec nie skarży się na bóle choroby, nie skarży się na zażywanie przykrych lekarstw, ani na to, że nie może biegać i bawić się, jak inne dzieci. Skarży się jedynie na to, że nie może już tak żarliwie i długo modlić się jak dawniej. Drugiego kwietnia stan Franciszka pogorszył się i wieczorem przyjął pierwszą i ostatnią zarazem z rąk kapłana Komunię Świętą. Gdy żegnał się z dziewczynkami, one poprosiły:
- Franciszku, nie zapomnij o nas w niebie!
- Nie, nie zapomnę. Bądźcie spokojne.
- Do widzenia w niebie - odpowiedziała Hiacynta.
- Do widzenia - odpowiedział spokojnie Franciszek.
Około szóstej rano powiedział do matki:
- Popatrz mamo, jakie piękne światło tam, koło drzwi...
Po chwili twarz jego pojaśniała w delikatnym uśmiechu i chłopiec bez jęku, bez agonii poszedł na spotkanie tej Pani, której piękność widział już tu na ziemi. Było to 4 kwietnia 1919 roku. Miał wówczas dziesięć lat i dziesięć miesięcy.
Chłopiec ten może dla niejednego z nas być wzorem modlitwy i troski o zbawienie bliźnich. Franciszek umiał odnajdywać czas na modlitwę, rezygnując z zabawy.
Czy nie zawstydza nas taka postawa dziecka? Jego modlitwa ogarniała wszystkich potrzebujących i była skoncentrowana na Chrystusie, który cierpi z powodu grzechu ludzi. Franciszek nie użalał się przed Bogiem na swe cierpienie, lecz znosił je, jednocząc się z Jezusem cierpiącym dla zbawienia świata.
Jego modlitwa również była pełna dziękczynienia i uwielbienia, bo umiał dostrzec wielkość Boga w pięknie stworzonego świata, zachwycał się dziełami rąk Stwórcy, oddając Mu w ten sposób należny hołd.
Zastanów się dzisiaj, jak wygląda twoja modlitwa? Co robisz, aby ona w tobie mogła się rozwijać?
Ile czasu poświęcasz Jezusowi, a ile masz go na rozrywkę, zabawę? Czy już dojrzałeś do tego, aby przed Bogiem nie skarżyć się tylko na swój los?
Czy już modlitwa na tyle przemieniła twoje serce, że umiesz znosić wszelkie trudności, cierpienia, wpatrując się w Chrystusa ukrzyżowanego dla ciebie?
Oceny
Brak ocen. Może czas dodać swoją?
Pod wpływem spotkań z Maryją życie Franciszka bardzo się zmieniło, chociaż zdawać by się mogło, że z trojga dzieci on był najmniej uprzywilejowany. Jego postać w czasie objawień stoi zawsze jak gdyby na drugim planie. Maryja nie zwraca się do niego bezpośrednio żadnym słowem. On nawet nie słyszy Jej głosu, tylko Ją widzi i czuje się zatopiony w promieniach łaski. Jednak fakt, że widział Matkę Bożą, już mu wystarczył, by sobie zdać sprawę, jak nieskończenie piękne musi być niebo. Ta piękna dusza małego chłopca jest bardzo bogata, opanowana, umartwiona, ogromnie ofiarna dla grzeszników i zatroskana o zbawienie innych. Jego dobre serce pragnie nieść pomoc potrzebującym poprzez czyn i modlitwę. Najbardziej uderza nas w tej postaci niezwykłe umiłowanie modlitwy i ofiary.
Kiedy po pierwszym objawieniu powtórzono chłopcu słowa Pani, która obiecała, że wkrótce weźmie go do nieba i prosiła, by odmówił dużo Różańców, Franciszek cały promieniał wprost radością. Zawołał z dziecięcym entuzjazmem:
- O Najświętsza Panno! Odmówię tyle Różańców, ile zechcesz!
I odtąd w życiu chłopca nie było ani jednego dnia bez Różańca. Niejednokrotnie prosił siostrę lub kuzynkę, aby z nim odmówiły jeszcze raz Różaniec w danym dniu. Zdarzało się, że w czasie zabawy pozostawiał dziewczynki, a sam oddalał się na miejsce osobne, na samotną przechadzkę. Kiedy go wołały, podnosił w odpowiedzi rękę z różańcem.
- Chodź teraz się bawić! Potem będziemy się razem modlić! - wołały dziewczynki.
- Potem? I teraz, i potem! - odpowiadał chłopiec, bo nie zapomniał o swojej obietnicy.
We wrześniu rodzice posłali go do szkoły. Z całym entuzjazmem uczył się wszystkiego o Bogu, gdyż był to czas jego przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej. Starał się wiele czasu spędzać przed Panem Jezusem ukrytym w tabernakulum. Franciszek głęboko przeżywał to, że Matka Boża obiecała go zabrać wkrótce do nieba. Przeczuwając, że i tak nie będzie mógł skończyć nauki, wielokrotnie po przerwie nie wracał już do szkoły, lecz pozostawał w kościele, gdyż żal mu było uronić każdą chwilę z tych, które mógł spędzić w towarzystwie Jezusa Eucharystycznego. Nie ulega wątpliwości, że miał duszę kontemplacyjną, a chwilami jego modlitwa miała coś z ekstazy. Zdarzało się, że chował się przed dziećmi w jakimś odosobnieniu, aby trwać na modlitwie. Powtarzał często, że lubi się sam modlić, bo może wtedy długo myśleć o Panu Jezusie, który jest tak bardzo obrażany, i pocieszać Go.
W tym czasie w Portugalii rozszalała się epidemia hiszpańskiej grypy. Śmiertelność ludzi była ogromna. Choroba dotarła także i w okolice Fatimy. Franciszek zachorował pierwszy w swojej rodzinie. Wkrótce do grypy dołączyło się zapalenie płuc i chłopiec bardzo cierpiał. Znosił to jednak ze spokojem i poddaniem. Nigdy nie skarżył się na dolegliwości choroby. Przyjmował bez grymasów wszelkie zabiegi i lekarstwa. Nie można było nigdy nawet poznać, czy jakieś lekarstwo lub napój mu nie smakuje. Kiedyś Łucja zapytała go:
- Czy bardzo cierpisz?
- Tak, bardzo, ale znoszę wszystko z miłości dla Jezusa i Maryi.
Zwierzył się także dziewczynkom, że najbardziej mu przykro z tego powodu, że nie może odwiedzać w kościele Pana Jezusa. Kiedyś, gdy był bardzo słaby, poskarżył się mamie, że nie może już odmówić całego Różańca...
Czy nas to nie dziwi? Ten mały chłopiec nie skarży się na bóle choroby, nie skarży się na zażywanie przykrych lekarstw, ani na to, że nie może biegać i bawić się, jak inne dzieci. Skarży się jedynie na to, że nie może już tak żarliwie i długo modlić się jak dawniej. Drugiego kwietnia stan Franciszka pogorszył się i wieczorem przyjął pierwszą i ostatnią zarazem z rąk kapłana Komunię Świętą. Gdy żegnał się z dziewczynkami, one poprosiły:
- Franciszku, nie zapomnij o nas w niebie!
- Nie, nie zapomnę. Bądźcie spokojne.
- Do widzenia w niebie - odpowiedziała Hiacynta.
- Do widzenia - odpowiedział spokojnie Franciszek.
Około szóstej rano powiedział do matki:
- Popatrz mamo, jakie piękne światło tam, koło drzwi...
Po chwili twarz jego pojaśniała w delikatnym uśmiechu i chłopiec bez jęku, bez agonii poszedł na spotkanie tej Pani, której piękność widział już tu na ziemi. Było to 4 kwietnia 1919 roku. Miał wówczas dziesięć lat i dziesięć miesięcy.
Chłopiec ten może dla niejednego z nas być wzorem modlitwy i troski o zbawienie bliźnich. Franciszek umiał odnajdywać czas na modlitwę, rezygnując z zabawy.
Czy nie zawstydza nas taka postawa dziecka? Jego modlitwa ogarniała wszystkich potrzebujących i była skoncentrowana na Chrystusie, który cierpi z powodu grzechu ludzi. Franciszek nie użalał się przed Bogiem na swe cierpienie, lecz znosił je, jednocząc się z Jezusem cierpiącym dla zbawienia świata.
Jego modlitwa również była pełna dziękczynienia i uwielbienia, bo umiał dostrzec wielkość Boga w pięknie stworzonego świata, zachwycał się dziełami rąk Stwórcy, oddając Mu w ten sposób należny hołd.
Zastanów się dzisiaj, jak wygląda twoja modlitwa? Co robisz, aby ona w tobie mogła się rozwijać?
Ile czasu poświęcasz Jezusowi, a ile masz go na rozrywkę, zabawę? Czy już dojrzałeś do tego, aby przed Bogiem nie skarżyć się tylko na swój los?
Czy już modlitwa na tyle przemieniła twoje serce, że umiesz znosić wszelkie trudności, cierpienia, wpatrując się w Chrystusa ukrzyżowanego dla ciebie?
Oceny
Wspomóż nas
Kazania maryjne
- Adam i Chrystus, Ewa i Maryja
Kazanie św. Jana Chryzostoma, biskupa, O cmentarzu i krzyżu - "Jestem Niepokalane Poczęcie" - ...
Homilia św. Jana Pawła II podczas Mszy św. wygłoszona w Lourdes, 15 sierpnia 2004 r. - Benedykt XVI w Fatimie
Przemówienie Benedykta XVI podczas procesji z pochodniami w Fatimie, 12 maja 2010. - Budować zaufanie
Fragment homilii ks. Winfrieda Wermtera, we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych. - Być ekranem królestwa maryjnego
Homilia ks. Winfrieda Wermtera, na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. - Być w świecie żywą relikwią
Kazanie abp. Celestino Migliore, nuncjusza apostolskiego w Polsce, wygłoszone 8 grudnia 2011 r. w bazylice w Niepokalanowie, na zakończenie Roku Kolbiańskiego. - Cała piękna jesteś, Maryjo
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Cały świat oczekuje odpowiedzi M...
Kazania św. Bernarda, opata, ku czci Najświętszej Maryi Panny. - Czas na modlitwę
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Czcić Maryję - kochać Maryję - s...
Homilia ks. Winfrieda Wermtera. - Czynić dobro z Maryją
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Czyste serce
Homilia ks. Winfrieda Wermtera, we wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. - Dać pierwszeństwo Jezusowi
Fragment homilii ks. Winfrieda Wermtera, na uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski. - Dzięki Tobie, Dziewico!
Mowa św. Anzelma, biskupa. Z Liturgii Godzin na uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. - Godność i powołanie człowieka
Homilia ks. Winfrieda Wermtera, na uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. - Hiacynta
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Idźmy, tulmy się jak dziatki do ...
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Inspirująca obecność
Homilia ks. Winfrieda Wermtera na święto Nawiedzenia Najświetszej Maryi Panny. - Jedność duszy i ciała
Fragmenty homilii ks. Winfrieda Wermtera, na uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. - Kana - tajemnica królewska Maryi
Fragment homilii ks. Winfrieda Wermtera. - Kazanie podczas I Apelu na Jasne...
8 grudnia 1953 r wieczorem został na Jasnej Górze zainicjowany Apel Jasnogórski jako codzienna, systematyczna modlitwa w intencji uwolnienia uwięzionego Prymasa Polski. Kazanie wygłosił o. Jerzy Tomziński, były generał Zakonu Paulinów i trzykrotny przeor Jasnej Góry. - Koronacja Maryi przez różaniec
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Królowanie przez służbę
Homilia ks. Winfrieda Wermtera, we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Królowej. - Kto trwa w Jezusie Chrystusie, p...
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Macierzyństwo przez Słowo Boże
Homilia ks. Winfrieda Wermtera. - Maria duce!
1 stycznia 1954 r. kard. Stefan Wyszyński był więziony w Stoczku Warmińskim. W jego słowach jeszcze przebrzmiewa echo jego zawierzenia całkowitego Maryi. Prymas wskazuje drogę, jaką prowadzi go Maryja - ku przebaczeniu, nawet tym, którzy źle czynią, aby wyzbyć się uczucia nienawiści, chęci odwetu. - Maryja darem Boga
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Maryja i Kościół
Kazanie bł. Izaaka, opata klasztoru Stella. - Maryja i Msza Święta
Ks. Francisco Fernandez-Carvajal. - Maryja Matką Chrystusa i ludzi
Kazanie św. Gueryka, opata, z Liturgii Godzin. - Maryja naszą Matką
Kazanie bł. Elreda. - Maryja uczy nas wybierać Boga
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Maryja uwielbia Pana
Homilia św. Bedy Czcigodnego, kapłana. - Maryja Wspomożycielką chrześcijan
Z pism św. Jan Bosco, kapłanatytuł org. Meraviglie della Madre di Dio invocata sotto titolo di Maria Ausiliatrice, Torino 1868.Teksty z godziny czytań ze wspomnienia NMP Wspomożycielki wiernych, t. III, s. 1177. - Maryja zachowywała wszystkie te ...
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Matka Kościoła
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Matka narodu polskiego
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Matka sprawiedliwości i miłości ...
Z kazania papieża Jana Pawła II wygłoszonego w Katowicach przed obrazem Najświętszej Maryi Panny z Piekar, LG: t. IV, s.1149. - Męczeństwo i szczęście
Homilia ks. Winfrieda Wermtera, we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej. - Miejsce na pustyni
Fragment homilii ks. Winfrieda Wermtera, na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. - Moc różańca
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Modlitwa różańcowa naszą pomocą
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Na rękach Boga
Ks. Carmelo La Rosa, Niewiasta, znawczyni ramion Boga. - Nasze oddanie Niepokalanemu Serc...
Homilia o. Stanisława Marii Kałdona. - Niech każda dusza będzie duszą M...
Z komentarza św. Ambrożego, biskupa, do Ewangelii św. Łukasza (księga 2, rozdz. 19,22-23).
Wiadomości
Dzień konsekrowanych - Modlitwy o konsekrowanych i za konsekrowanych Jana Pawła II.
Czytaj więcej »
Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
- Nie zaglądaj w majtki diabłu
- Maryjny serwis informacyjny
- Duch Święty nie przychodzi do nas inaczej jak przez Maryję!
- Miesięcznik "Egzorcysta" - moja opinia
- Objawienia prywatne
Najciekawsze tematy
- Młodzież gimnazjalna - jaka jest jej wiedza o Maryi [54]
- Radio Maryja [53]
- Różaniec [45]
- Opętani [34]
- Ilość przewyższająca jakość. [26]
Komentarze
Dodaj komentarz