Kazania maryjne

26.07.2012

Matka Kościoła

0 komentarzy · 21739 czytań · Drukuj

Maryja przez całe swe ziemskie życie dojrzewała do duchowego macierzyństwa. Otrzymała to powołanie z chwilą niepokalanego poczęcia, kiedy stała się "pełną łaski". Odtąd Duch Święty prowadził Ją nieustannie do coraz głębszej wiary i coraz wiekszej miłości, dzięki czemu - gdy przyszedł właściwy czas - wyraziła zgodę na wezwanie, by stać się Matką Syna Bożego. Ta chwila była też zapowiedzią Jej duchowego macierzyństwa w stosunku do wszystkich dzieci Kościoła: dzięki miłości Maryi Syn Boży narodził się w ciele, a przez to w zaczątku narodził się też Kościół - mistyczne Ciało Chrystusa.

Pan Bóg prowadzi Maryję dalej w wierze i miłości. Jako Matka Maryja jednoczy się z Jezusem we wszystkim, co następuje w czasie Jego ziemskiego życia. Jej udziałem staje się z czasem krzyż Jego odrzucenia przez naród. Wreszcie Duch Święty każe Jej stanąć pod krzyżem Chrystusa i tam ponownie wyrazić swą pełną miłości zgodę na wolę Boga - na wyniszczenie Jej Syna dla zbawienia świata. I właśnie pod krzyżem, w największym akcie wiary i miłości względem Boga, Duch Święty rozszerza serce Maryi tak bardzo, że Ona obejmuje swoją miłością wszystkich grzeszników, za których Jezus Chrystus składa siebie w ofierze Ojcu.

Umiłowani! Od tej chwili Maryja świadomie pełni swoją macierzyńską opiekę względem Kościoła. Swoją wiarą umacnia uczniów załamanych po śmierci Pana, a po Jego zmartwychwstaniu, kiedy oni nadal są zalęknieni, Ona jest pośród nich i wyprasza dla nich dar Ducha Świętego, który od początku zamieszkuje Jej serce. To dzięki Jej obecności uczniowie nie uciekli z Jerozolimy, lecz trwali zjednoczeni na modlitwie.

Co jednak oznacza dla nas dzisiaj ta prawda, że Maryja jest Matką Kościoła, a przez to i naszą Matką? Kościół bardzo wcześnie uświadomił sobie, że Maryja po odejściu z tego świata nie przestała wypełniać swego zadania Matki i wciąż współdziała w rodzeniu nowego życia (życia Bożego) w sercach wiernych.

Jak to się dokonuje? Myślę, że łatwiej będzie nam zrozumieć duchowe macierzyństwo Maryi, jeśli przypomnimy sobie spotkanych kiedyś ludzi, dzięki którym my odkryliśmy Jezusa bądź odnowiliśmy naszą wiarę. Może stało się to przez jakieś ich słowa, nawet nieświadomie wypowiedziane, może przez samą ich obecność, pełną radości i pokoju, przez ich miłość do nas, której doświadczyliśmy, a może oni usilnie modlili się za nas o dar wiary. Tacy ludzie stawali się naszymi ojcami i matkami w wierze.

Podobnie też wygląda macierzyństwo Maryi, tylko że w Niej wszystko dokonuje się w o wiele większym stopniu - Jej serce jest czyste i przepełnione Bożą miłością. Ona nieustannie wstawia się za nami u Boga, wypraszając łaskę dla Kościoła i świata. Niektórzy z nas mogą doświadczać obecności i miłości Maryi w swoim życiu, w jakichś szczególnie ważnych dla siebie wydarzeniach. Kogoś innego mogą przenikać do głębi Jej słowa wypowiedziane w mocy Ducha Świętego - czy to te zapisane w Ewangelii, czy znane z objawień, czy nawet usłyszane w głębi własnego serca - słowa, które zmieniają życie.

Ukochani, nie ma jednak miłości Boga bez miłości człowieka. Pana Boga miłuje się w naszym bliźnim. Oto, co mówi św. Jan:"Jeśli by ktoś mówił: "Miłuję Boga", a brata swego nienawidził. jest kłamcą. Albowiem, kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1 J 4,20).

Amerykański podróżny, protestant, odwiedał kolonię trędowatych w Afryce. Wstrząśnięty duchem poświęcenia sióstr, które opiekowały się chorymi, powiedział do jednej z nich:

- Siostro, ja bym tutaj nie wytrzymał, gdyby mi nawet płacono dziesięć tysięcy dolarów na miesiąc.

- Słusznie - odpowiedziała siostra - ja bym też nie została, nawet za sto tysięcy dolarów!

- Jak to, nie rozumiem. To ile siostra otrzymuje?

- Nic, absolutnie nic.

- Więc dlaczego tutaj siostra siedzi i marnuje swoją młodość wśród tych odrażających ludzi?!

- Zakonnica zaś całuje medalik Matki Bożej, który nosi na piersiach i powiada:

- To Ona mnie tego nauczyła, robię to z miłości do Jej Syna!

Oto prawdziwa czcicielka Maryi. Od Niej nauczyła się służyć ludziom, nauczyła się heroicznej miłości bliźniego.

Opowiadał mi znajomy proboszcz, że w jednej ze wsi w jego parafii wybuchł pożar. Żywioł ognia strawił w płomieniach całe gospodarstwo niezamożnej rodziny. Straszne nieszczęście, niesamowity cios! Gdzie się podziać? Pogorzelcy z nieśmiałą prośbą zwracają się do sąsiadów, by mogli u nich zamieszkać, dopóki się nie odbudują.

Niestety, spotyka ich odmowa. I tak przeszli przez całą wioskę liczącą dwadzieścia domów i nigdzie nie chciano ich przyjąć. Każdy wymawiał się, że u niego i tak jest zbyt ciasno.

Mieszkała tam jedna samotna kobieta, bo dzieci, usamodzielnione już, wyprowadziły się do miasta. Była jeszcze dość zdrowa i doskonale dawała sobie radę. Żyła z pieniędzy za sprzedane pole. Ziemię sprzedała, ale zatrzymała sobie dom i zabudowania gospodarskie, które stały pustką. I oto i ona nie dała u siebie schronienia ludziom dotkniętym nieszczęściem. "Proszę sobie wyobrazić - mówił do mnie ksiądz - piętnaście niewiast z tej wsi należało do żywego Różańca, a owa samotna kobieta była zelatorką ich kółka. Jakie to potwornie przykre i straszliwie smutne, że ci ludzie oszukują samych siebie, sądząc, że kochają Maryję".

Rzeczywiście - pomyślałem - oni od Matki Bożej nie nauczyli się niczego. Moi kochani, nie łudźmy się, że kochamy Boga, że kochamy Maryję, jeżeli serce swoje zamykamy przed człowiekiem... Ci, którzy Ją naprawdę kochają, ci, przed którymi Ona staje na modlitwie i widzą Ją oczyma swojej duszy, uczą się od Niej przebaczać.

Bracia i Siostry!

Religia nasza nie tylko nam wiele obiecuje, roztaczajac przed nami porywający obraz nieba. Ale też i wiele od nas wymaga. Wymaga nieraz nie lada heroizmu. Wpatrzeni w naszą Matkę, Maryję, przynoszacą nam przebaczenie Chrystusa, odpuśćmy w sercu tym wszystkim, którzy się w nim boleśnie zapisali.

Z miłości do Boga i Jego Matki przebaczmy, zapomnijmy, byśmy przynajmniej w Jej obecności mogli z czystym sumieniem wołać do naszego Ojca: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".

Tak, moi kochani, największą radość sprawimy Maryi, idąc wiernie za Ną po drodze, którą nas wiedzie do swojego Syna oczekującego nas w swoim niewypowiedzianym szczęściu. Jeżeli chcemy do Niego dojść, trzymajmy się kurczowo Matki. Idźmy Jej śladami. Ona znakiem jaśniejącym. Ona rękojmią naszego zbawienia.

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się , żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?

Wspomóż nas

wesprzyj serwis

Kazania maryjne