Kazania maryjne

19.12.2012

Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu

0 komentarzy · 15769 czytań · Drukuj

Bardzo rozpowszechnioną i niebezpieczną chorobą naszych czasów jest niechęć do rozmyślania i zastanawiania się nad wydarzeniami i rzeczywistością obecną w nas i wokół nas, oraz niechęć do wyciągania z tego pouczających wniosków. Jeśli życie jest szkołą, musimy przyznać, że większość z nas stara się z niej nie korzystać. Dzisiejszemu człowiekowi sprawia to wręcz ból. Zwracamy się przeto ku pewnym ludziom, którzy myślą za nas. Oczywiście, jeśli myślą... Kupujemy telewizory i gazety, i w sposób mechaniczny przyjmujemy ich rozumowanie. W ten sposób zasadniczo różnimy się od Najświętszej Maryi Panny, o której Ewangelia powiada, że zachowywała w sercu wszystkie słowa i wydarzenia, oraz rozmyślała nad nimi.

Przede wszystkim nie rozważamy o tym, co działo się wokół Niej. Jak bardzo Bóg uniżył się dla nas, gdy wstąpił do Jej dziewiczego łona, kiedy dał się po narodzeniu położyć w żłobie, kiedy za pierwszych swoich heroldów wybrał najbardziej poniżanych - pasterzy. Jak rozważamy główne wydarzenia historii zbawienia? Jak rozważamy Boże Słowo, zawarte w Piśmie Świętym, oraz to, które przemawia do nas przez otaczający świat. Starajmy się zgłębić to, co Bóg mówi do nas przez codzienne zdarzenia, jakimi są rozłąki i spotkania z ludźmi, nadzieje i rozgoryczenia, choroby i zgony, przegrane i miłe zaskoczenia. Rozważajmy nie po to, aby się zadręczać, lecz by dostrzec to wszystko, przez co Bóg przekazuje nam swoją wolę i przejawia swoją pełną miłości troskę. Niech to obecne nasze postanowienie będzie widzialnym krokiem, aby upodobnić się do Tej, o której mówi Ewangelia, że "zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu".

Ona zdobyła serca nasze. Bo my bez pomocy Bożej nie możemy nawet ani razu powiedzieć: "Abba, Ojcze", "Matko Boża". Często Bóg doprowadza nas do ostatecznej granicy naszej niemocy i dopiero wtedy, i tylko wtedy, pojmujemy naszą niemoc, nicość. Najczęściej tę niemoc ukrywamy, pragnąc ukazywać się ludziom pod piękną maską pewności siebie!

Działo się to nie tak dawno na Pomorzu. W pewnej rodzinie, jak to się teraz niestety często zdarza, mąż był pijakiem, bił i maltretował swoją żonę. Ona znajdowała ostatnią odrobinę radości w zajmowaniu się ich małą córeczką i w modlitwie na różańcu. Tamtego dnia matka zajęta była przygotowywaniem obiadu. Nie zauważyła nawet, kiedy jej córeczka wspięła się na krzesło, później na parapet okienny... Usłyszała tylko przerażający krzyk... Dziewczynka wyleciała z pierwszego piętra, upadła na chodnik... Nie dawała żadnych znaków życia - tylko krew spływała powoli z ust i z nosa... Ktoś zawiadomił pogotowie, karetka zabrała dziecko do szpitala na ostry dyżur. Lekarze nie rokowali żadnych nadziei.

Gdy matka wróciła do domu, zadzwoniła do swego męża i powiedziała mu o wypadku. W słuchawce usłyszała tylko: "Jadę teraz do szpitala. Jeśli dziecko nie będzie żyło, to ja ciebie zabiję! To twoja wina, że wypadło przez okno!". Kobiecie na własnym życiu już nie zależało. Zresztą całe to życie było ogromną udręką. Chodziło jej tylko o życie dziecka, które tak bardzo kochała...

Później ta kobieta opowiadała: "Proszę księdza, zdjęłam ze ściany obraz Matki Bożej Częstochowskiej, ustawiłam na krześle. Zapaliłam dwie świece, wzięłam do ręki różaniec. Jak długo się modliłam - nie wiem. Wiem, że zapadł zmrok, a ja na przemian modliłam się do Matki Bożej i płakałam. W pewnej chwili usłyszałam, że ktoś razem ze mną odmawia różaniec. Patrzę - to mój mąż.

Kiedy zauważył, że spoglądam na niego, rzucił mi się na szyję: "Wiesz, nasza córeczka żyje! Nic jej się nie stało, lekarze wierzyć nie chcą, a ludzie mówią, że chyba Matka Boża podłożyła poduszkę pod jej główkę!". Zaczał mnie całować po rękach i mówi: "Ja ci tu, przed obrazem Matki Bożej przysięgam, że już więcej nie będę pił. Już nigdy nie wypiję ani jednego kieliszka. I od dzisiaj będę codziennie razem z tobą odmawiał Różaniec, żeby podziękować Matce Najświętszej..." - I rozpłakał się. - "Bóg może wszystko, ja nie mogę nic".

Niepokalane Serce da łaskę, wyprosi łaskę, dzięki której się przemienię, stanę się zdolny do dokonania rzeczy niemożliwej, do odwalenia tego kamienia, który zagradza drogę do Serca Maryi, drogę do Królestwa Bożego! Bo kto Jej słucha, nie zginie. Ci, którzy dla Niej pracują, nie zgrzeszą. Którzy o Jej Sercu rozmyślają - dostąpią żywota wiecznego.

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się , żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?

Wspomóż nas

wesprzyj serwis

Kazania maryjne