Kazania maryjne

02.04.2012

Przez rany Maryi do Serca Jezusa

0 komentarzy · 7883 czytań · Drukuj

... Pielgrzymujemy w Częstochowie z jednego sanktuarium do drugiego: z sanktuarium Krwi Chrystusa do sanktuarium Matki, Matki Bożej Królowej Polski. Czujemy taką potrzebę, bo nie możemy dobrze się rozwijać i pogłębiać naszą jedność z Kościołem bez szczególnej jedności z Matką Chrystusa, z Tą, która zawsze jest wierna, która jest pierwszym źródłem Przenajdroższej Krwi Zbawiciela. Pod Jej Sercem ta Krew się tworzyła, ale Ona też jest Jej źródłem jako Żywy Kielich na Kalwarii. Teraz jesteśmy tutaj, aby patrzeć w Jej Twarz, aby spojrzeć na rany i zranienia naszej Matki i przeprosić Ją, że my też zadawaliśmy Jej cierpienie, że również z naszego powodu musiała płakać.

Drodzy Bracia i Siostry!

Patrzyliśmy na samym początku Mszy świętej w oblicze naszej Matki. Patrzyliśmy na te dobrze nam znane rany i zastanawialiśmy się, o ile sami nie dodaliśmy Maryi cierpienia, o ile sami nie jesteśmy współwinni.

Historycznie wiadomo, co oznaczają te widoczne rany na twarzy Jasnogórskiej Ikony. Na początku czternastego wieku, pięćdziesiąt lat po powstaniu sanktuarium na tym miejscu, ci, którzy szukali tutaj skarbów, nie znaleźli ich i ze złością rzucili święty obraz Matki w błoto, niszcząc go. Był to wielki ból dla wszystkich, którzy się o tym dowiedzieli. Król osobiście wziął w ręce renowację obrazu, ratowanie tego, co było do uratowania i znalazł wspaniałych artystów, ludzi głębokiego ducha, którzy potrafili stworzyć idealną syntezę: na podstawie ikony, która kiedyś przybyła z daleka do Polski różnymi drogami, wlali w ten obraz, można powiedzieć, polską duszę. Świadomie zostawili znaki tego zniszczenia, grzechu, napadu: te symboliczne rany miały i mają nadal przypominać o tym wydarzeniu.

Ten obraz naprawdę nie jest zwyczajnym obrazem: ta ikona ukazuje nie tylko historię tego narodu, ale jest też wyrazem, podsumowaniem polskiej duszy i duchowości. Można powiedzieć, że trzeba patrzeć na ten obraz, aby poznać samego siebie i trzeba dobrze patrzeć też na te rany, aby rozumieć znaczenie tego obrazu, aby przejść przez te rany Matki do Serca Jezusa. Przecież rany Maryi najbardziej biorą udział w ranach Chrystusa. Są dla nas wszystkich znakiem, jak my wszyscy mamy brać udział w cierpieniu Chrystusa.

Popatrzcie na Maryję, na Jej oczy. Ona ma Dziecko w ramionach i z wielką delikatnością przytula Je, a jednak jest też wolna - wolna od własnego macierzyństwa. Oczy Jej już są zwrócone ku Ukrzyżowanemu, sięgają w przyszłość, aż do Golgoty. W tym obrazie mamy podsumowaną tajemnicę wcielenia - widzimy Chrystusa jako Dziecko na rękach Matki - ale oczy Maryi mają już w sobie tajemnicę paschalną. O tym mówią też Jej rany. My wszyscy jesteśmy wezwani do tego, aby razem z Maryją brać udział w cierpieniu Jezusa, aby być podobnie jak Ona współodkupicielami - uczestniczyć w dziele Chrystusa: w dziele odkupienia, zbawienia.

W kręgu naszej Wspólnoty lubimy mówić o tym, że Maryja jest jakby Żywym Kielichem: otwarta pod Krzyżem, przyjmuje duchowo Krew Chrystusa do własnej duszy, do własnego serca - i nie tylko przyjmuje, ale też rozdaje. Jest darem pomiędzy Apostołami w Wieczerniku. Nie cofa się. Nie mówi: "wystarczy już, dosyć", ale kocha do końca. Tego chcemy uczyć się od Matki.

Jesteśmy tutaj jakby na Golgocie tego narodu. Wraz z Matką stoimy pod Krzyżem Syna i otwieramy się, aby przyjąć, jak Ona, cierpienie. Nie cofamy się, jeżeli też od nas wymagają zranienia. Przyjmujemy Krew Chrystusa do własnego serca, aby służyć Apostołom, aby rozdawać miłość Bożą, przemienioną przez Zmartwychwstanie, całemu światu. Nie patrzymy na własne rany, tak jak Matka nie patrzy na siebie, nie patrzy w lusterko, nie myśli o tym,że boli Ją to, co przeżyła, jak została skrzywdzona. Ona patrzy na Jezusa Ukrzyżowanego! Jeszcze ma Go jako Dziecko w ramionach - i już jest tam, gdzie On najbardziej w tym świecie cierpi. W tym pragniemy brać udział. Nie chcemy zagubić się we własnych problemach, koncentrować się na tym, czy nam dobrze, czy nie, czy boli, czy nie. Chcemy razem z Maryją patrzeć na cierpiącego dzisiaj Chrystusa.

Dlatego przyszliśmy tutaj: aby uczyć się od Matki, jak brać udział w dziele Syna. Niech Maryja pomoże nam, abyśmy mogli naprawdę wypełnić kielich zbawienia, być tym kielichem i oddać wszystkie osobiste problemy, to, co nas boli. Każdy z nas ma swoje wątpliwości, swoje cierpienia: może boli jakiś błąd, który popełniłeś, może jakieś zadanie, które wydaje się za wielkie, może lęk wobec twojego powołania. (...) Tyle listów czytałem w tych dniach z wielkimi problemami. Każdy z was ma w swoim sercu zranienia. To wszystko oddamy do kielicha przez serce Matki, aby przyjąć Ciało i Krew Chrystusa, aby przyjąć Zmartwychwstanie, aby stać się razem z Nią apostołami, Matką Kościoła. To jest nasze powołanie.

Dziękujemy za to, że możemy teraz być tutaj. Jeszcze nie rozumiemy wszystkiego i nie musimy wszystkiego wiedzieć, ale patrzmy jeszcze raz, jeszcze głębiej na obraz Matki i trzymajmy ten obraz głęboko w sobie, bo właściwie sami mamy stać się takim obrazem. Nie chodzi o zewnętrzny wygląd - chodzi o podobieństwo duszy, o podobieństwo przez umiłowanie Syna, Syna na Golgocie, nie tylko jako Dziecko, Dzieciątko. Niech Maryja pomoże nam tak się modlić, tak żyć i tak działać. Amen.

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się , żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?

Wspomóż nas

wesprzyj serwis

Kazania maryjne