Różne teksty maryjne

02.03.2012

Wywiad z Matką

0 komentarzy · 5904 czytań · Drukuj

"Wywiad z Matką"

Dziennikarz: Maryjo, moja ukochana Matko, to ja, jeden z Twoich wielu synów, pielgrzymów na tym świecie.Należę do niepoprawnie ciekawskiego klanu dziennikarzy. Przeprowadzałem wywiady z wieloma osobami, bardziej lub mniej znanymi, w wielu krajach; teraz pokusiłem się, aby przybliżyć ludziom niebo. Nie chodzi mi, oczywiście, o Marsjan lub o postacie stworzone w ludzkiej wyobraźni, lecz o prawdziwych ludzi, rzeczywistych, przynależących już do niezmiennego i nieśmiertelnego życia.

Maryja: Rozumiem cię doskonale! Czynili to już inni, a my bardzo cieszymy się ze spotkania z bliskimi nam osobami.

Dznikarz: Powiedz mi przede wszystkim, jak powinienem się do Ciebie zwracać? Wierzący nazywają Cię wieloma imionami, Kościół ułożył całą "litanię", by prosić o Twą pomoc.

Maryja: Nazywaj mnie Matką. Czy to ci odpowiada?

Dziennikarz: Jest to najpiękniejsze miano, jakie można usłyszeć, to pierwsze słowo zakwitające na ustach dziecka otwierającego się na życie i najczęściej ostatnie, jakie wymawiamy tuż przed śmiercią. Ale czy naprawdę możesz nas kochać jak matka?

Maryja: Moja miłość do was przewyższa miłość wszystkich matek świata. Uczestnicząc w niebie w nieskończonej miłości Boga, moje Serce tym wielkim uczuciem obejmuje wszystkie istoty wszechświata, ponieważ wszystkie są dziećmi Boga, braćmi mego Syna Jezusa.

Dziennikarz: Jak to możliwe - miłować jednocześnie miliony, miliardy osób?

Maryja: Uczucie, miłość należą do pojęć duchowych i nie podlegają ograniczeniom, jak to się dzieje w przypadku sfery materialnej. Przecież wy także znacie to uczucie: matka kocha jednakowo wszystkie swoje dzieci, bez względu na ich ilość. Nawet duża ilość dzieci nie zmniejsza intensywności uczucia do nich. Skoro jest to możliwe w przypadku ludzi, tym bardziej dotyczy to nas, uczesniczacych w nieskończonej miłości Boga.

Matka twego Stwórcy

Dziennikarz: Jaki jest Twoim zdaniem, najbardziej zaszczytny tytuł spośród wielu, którym nazywają i wzywają Cię wierzacy?

Maryja: "Matka Boża", matka Tego, który mnie stworzył i powołał, poprzez wcielenie Syna, do współudziału w zbawieniu wszystkich ludzi.

Dziennikarz: Jak to się stało, że jesteś rodzicielką Boga, który Cię stworzył?

Maryja: Wystarczy przyjąć, że Bóg jest Stwórcą wszystkich: każda stworzona istota jest darem Jego miłości. Ja także, tak samo jak ty, przyszłam na świat z moich rodziców. Byli nimi Joachim i Anna, oni mnie żywili oraz wychowali w posłuszeństwie wobec Prawa. Później Wszechmogący wybrał mnie, aby w moim łonie kształtowało sie ludzkie ciało Jego Syna, posłanego w celu wyzwolenia ludzkości spod jarzma grzechu.

Dziennikarz: Zatem jesteś Matką Jezusa jedynie jako człowieka?

Maryja: Tak, lecz w jednej osobie mojego Syna mieszcza się dwie natury: Boża i ludzka. jako Bóg jest wieczny, nieskończony, wszechmogący, tak samo jak Ojciec i Duch Święty; jako człowiek jest rzeczywiście moim Synem, poczętym w chwili zwiastowania. Każda kobieta jest matką nie tylko ciała swego dziecka, lecz całej jego osoby. W tym sensie jestem naprawdę Matką Jezusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka.

Dziennikarz: O ile dobrze pamiętam, istniały sprzeczności związane z zaakceptowaniem tej prawdy i nawet dzisiaj są grupy, które ją negują.

Maryja: W roku 431 odbył się w Efezie wielki Sobór, którego celem było uroczyste rozstrzygnięcie sporu, zapoczątkowanego przez Nestora, patriarchę Konstantynopola. Twierdził on, iż jestem matką jedynie Chrystusa - człowieka, sprzeciwiając się temu, iż jestem matką Słowa wcielonego, odmawiając mi tym samym tytułu "Matki Boga". Jego wielkim adwersarzem był św. Cyryl z Aleksandrii, który gorąco bronił przekonania o zjednoczeniu dwóch natur w jednej osobie Jezusa, uważając, że słusznie przysługuje mi miano Matki Bożej.

Dziennikarz: Dzisiaj cały Kościół akceptuje tę prawdę, co potwierdza wyznanie wiary oraz kanon celebrowania Eucharystii. Piękna, znana na całym świecie i bardzo lubiana modlitwa "Zdrowaś Maryjo", zawiera też słowa, jakie codziennie kierują do Ciebie niezliczone rzesze wiernych. "Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej".

Powszechne macierzyństwo

Dziennikarz: Cały Kościół przyjmuje, iż jesteś Matką Boga; nawet wyznawcy innych religii, jak na przykład muzułmanie czy buddyści, zwracają się do Ciebie używając tego miana. Nie rozumiem jednak, jak możesz być matką wszystkich ludzi.

Maryja: Jak już powiedziałam, dałam Jezusowi ludzką naturę, stając się Jego prawdziwą matką. On zaś, będąc Synem Bożym, jest bratem każdego człowieka, przez co wy uczestniczycie w Jego Bożej naturze i życiu.

Dziennikarz: Jesteś zatem naszą matką bardziej niż matki, które dały nam życie?

Maryja: Oczywiście! Posłuchaj, istnieje wiele poziomów życia: istnieje życie roślinne, zwierzęce, ludzkie, Boże. Poprzez wcielenie Jezusa, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka, wy wszyscy staliście się uczestnikami Jego Bożej natury, a wiec ja jestem rodzicielką i matką każdego z was.

Dziennikarz: Czy istnieją także inne dowody, które pomogłyby nam uwierzyć w Twoje powszechne macierzyństwo?

Maryja: Jezus jest ziarnem nowej ludzkości: w takim małym nasionku zawiera się całe drzewo, które kiełkuje, rośnie i wydaje owoce. Tak samo wszyscy ludzie,stworzeni z miłości Ojca, stanowią nieodłączną część wielkiej ludzkiej rodziny, prawdziwych braci Jezusa. A Kościół jest żywym ciałem Chrystusa, do którego należą wszyscy, ciałem stworzonym w moim łonie poprzez wcielenie.

Dziennikarz: Powiedziałaś: wszyscy ludzie, także niewierzący i poganie?

Maryja: Oczywiście, wszyscy są powołani do tego, by być dziećmi Bożymi, braćmi Chrystusa, a zatem moimi dziećmi.

Dziennikarz: Wydaje mi się, że na Kalwarii sam Jezus rozciągnął Twoje macierzyństwo na całą ludzkość.

Maryja: Tak, kiedy powiedział do Jana, stojącego obok mnie u stóp krzyża: "Niewiasto, oto syn Twój" (J 19,26). Obecna przy ofierze mojego Syna, umierającego dla zbawienia wszystkich ludzi, brałam udział w narodzinach Kościoła.

Dziennikarz: Czy można powiedzieć, że w chwili, gdy przyjmujemy Chrzest Twoje macierzyństwo jest potwierdzane i w pewien sposób uświęcane?

Maryja: Bez wątpienia: pprzez sakrament Chrztu św. stajecie się dziećmi Bożymi, członkami Kościoła, a ja staję się prawdziwą matką tych, którzy od tej chwili ściśle do niego przynależą.

Dziennikarz: Jest to pocieszająca prawda. Teraz lepiej pojmuję fakt, że Sbór Watykański II nazwał Cię "Matką całego Kościoła", Matką całej ludzkości, odkupionej przez Twego Syna.

Moi rodzice

Dziennikarz: Wybacz mi, Matko, lecz my dziennikarze jesteśmy ciekawscy i z natury, i z racji naszego zawodu. Chciałbym dowiedzieć sie czegoś o Twoim dzieciństwie, o rodzicach...

Maryja: To zawsze jest bardzo przyjemne, kiedy można wspominać najpiękniejsze lata dzieciństwa, miłość i opiekę, jakimi otaczali nas rodzice.

Dziennikarz: Opowiedz mi o swojej matce.

Maryja: Jak wiesz, miała na imię Anna, co znaczy "Łaska"; to imię było bardzo często spotykane wśród kobiet mojego narodu. Była córką Natana, kapłana z Betlejem. Łagodna, wrażliwa, nauczyła mnie miości do Boga i wszystkich ludzi. jej kult jest rozpowszechniony w wielu krajach. O ile sie nie mylę, to cesarz Justynian pierwszy wzniósł na jej cześć kościół w Konstantynopolu. jej śięto obchodzi się 26 lipca.

Na Wschodzie o jeden dzień wcześniej. W niektórych krajach na przykład w Anglii i Kanadzie, jest ono obchodzone bardzo uroczyście, ponieważ św. Anna jest patronką tych dwóch narodów. Ponadto uważa się ją za opiekunkę matek, wdów, kobiet rodzacych, a nawet górników i żeglarzy.

Dziennikarz: A Twój ojciec?

Maryja: Joachim, urodzony w zamożnej rodzinie, był bardzo pobożny. Kult mojego ojca rozpowszechnił się we wczesnym średniowieczu. Święty Pius X ustalił w 1913 r. jego święto na 16 sierpnia.

W V wieku cesarzowa Eudoksja kazała wybudować pierwszy kościół w miejscu domu, w którym przyszłam na świat. Odbudowany prrzez krzyżowców w XII wieku, został poświęcony mojej matce.

Dziennikarz: Czy to prawda, że urodziłaś się, kiedy Twoi rodzice stracili nadzieję na posiadanie dziecka?

Maryja: Tak, byli już wtedy w podeszłym wieku; cierpieli bardzo z tego powodu, że nie mogą mieć dzieci; prosili Boga, by spełnił ich gorące pragnienie. Pan, który zawsze słucha tych, którzy modlą się z wiarą, dał im radość mojego narodzenia.

Dziennikarz: Mieszkałaś w Galilei, w mieście Nazaret?

Maryja: Tam właśnie Archanioł Gabriel zwiastował mi narodzenie Jezusa, potem mieszkałam tam z Józefem i moim Synem, po powrocie z wygnania do Egiptu. Jezus był zwany " Nazarejczykiem" - to miano pochodzi od nazwy miasta, w którym mieszkaliśmy, oraz ze względu na proroctwo Izajasza.Piłat zaś kazał wyryć na krzyżu napis INRI, co znaczy "Jezus Nazarejczyk, król żydowski".

Dziennikarz: Jaki był wówczas Nazaret?

Maryja: Przyjemne miasteczko, położone na wzgórzu, otoczone górami Libanu, opadającymi ku równinie Esdrelon, ukwieconymi, bogatymi w uprawy oliwek, winnej latorośli i zbóż.

Dziennkarz: Wydaje mi się, iż ostatnie prace archeologiczne wykazały, iż było ono zamieszkałe już na wiele wieków przed Twoim przyjściem na świat.

Maryja: Podczas tych prac odnaleziono przedmioty pochodzące z epoki żelaza. Ustalono także lokalizację wykutej w skale piwnicy, nad którą został zbudowany nasz dom. Tam wzniesiono ogromną bazylikę. Także w miejscu, gdzie był warsztat Józefa, oddalony od naszego domu o około sto metrów, dzisiaj znajduje się kościół.

Narodziny i dzieciństwo

Dziennikarz: Z Twoim przyjściem na świat łączy się fakt wyjątkowy, jedyny w historii: urodziłaś się jako "Niepokalana", bez grzechu pierworodnego, którego konsekwencjami jesteśmy obarczeni wszyscy. Czy mógłbym dowiedzieć się, co oznacza ten przywilej?

Maryja: Oznacza, że począwszy od poczęcia, z racji misji, do jakiej powołał mnie Bóg, byłam wolna od winy, którą nasi prarodzice przekazali na swych wszystkich potomków. Jest to wielki dar, przywilej, czyniący mnie niezdolną do popełnienia złych uczynków, który jednocześnie rodzi we mnie ogromną miłość do Boga i ludzi.

Dziennikarz: Jakie były zasadnicze, podstawowe przyczyny tego stanu łaski?

Maryja: Wymienię ci jedynie trzy: wybrana na Matkę Boga, nie mogłam być poddana pokusom, ani ulegać złu tak jak wy. Jak mogłabym być wybrana przez Boga na Matkę Jego Jedynego Syna, gdybym nie była święta? Jakże miałabym tworzyć doskonałą jedność z Jezusem, Bogiem i Człowiekiem oraz współdziałać z Nim w zbawieniu ludzkości, gdybym mogła stać sie ofiarą grzechu? Na mocy tych prawd, papież Pius IX, 8 grudnia 1854 roku, uznał za dogmat wiary moje niepokalane poczęcie.

Dziennikarz: Czy zatem Twoje dzieciństwo i wczesne lata młodości były odmienne od naszych?

Maryja: Nie, rosłam tak jak wszystkie dzieci, poznając radości i ból, troski i obawy, ciesząc się i cierpiąc...

Dziennikarz: Jedyną różnicą było to, że nie mogłaś się złościć, kłamać, okazywać nieposłuszeństwa czy rozrabiać, jak to czynią dzieci na całym świecie?

Maryja: Nie, tego nie potrafiłam. Cierpiałam zatem bardzo, widząc, jak moi rówieśnicy i dorośli przekraczali Prawo, które Pan dał Mojżeszowi.

Dziennikarz: Czy chodziłaś do szkoły?

Maryja: Większość dzieci i młodieży w Izraelu chodzio do szkoły któregoś z "rabinów", uczyli nas oni m.in. języka hebrajskiego, chociaż powszechnie używany był aramejski, rodzaj popularnego dialektu.

Jednak najlepszymi nauczycielami byli moi rodzice, znający dobrze Pismo, Sowo Boże, które stanowiło dla wszystkich regułę życia. Także otaczająca mnie wspaniała przyroda stworzona przez Boga miała na mnie wielki wpływ: byłam zafascynowana, obserwując cudowny rozwój roślin i zwierzątktórymi Pan obdarował świat. Wszystko było dla mnie nieustannym obcowaniem z Bogiem, powiększającym mój podziw i miłość.

Dziennikarz: A zatem było Ci łatwo prowadzić święte życie!

Maryja: Świętość nie polega na tym, aby nie czynić zła, lecz jest czynieniem dobra; dla mnie była codziennym staraniem, utkanym z poświęceń, modlitwy, służby, aby zyskać miłość Boga i ludzi.

Ofiara miłości

Dziennikarz: Czy to prawda, Matko, że złożyłaś ślub dziwictwa?

Maryja: Już od wczesnego dzieciństwa czułam, że cel całego mojego życia to miłość do Boga, który jest nieskończoną miłością, a którego ludzie tak mało kochają, a najczęściej odrzucają i obrażają, tak jak mój naród, wybrany, by dać światu Zbawiciela. Pragnęłam należeć do Niego, żyć dla Niego i odpłacić Mu miłością za Jego miłość, którą zawsze miał dla ludzi. Wszystkie dziewczęta izraelskie wychodząc za mąż, marzyły o tym, by stać się matką Mesjasza, nadziei mojego narodu, który jako wysłannik Boga miał wyzwolić wszystkich ludzi z niewoli grzechu. Minęło już tyle wieków, a obietnica Boga ciągle nie została spełniona, uważałam więc, że jedynie ogromna miłość, gotowa do wszelkich poświęceń i wyrzeczeń, a nawet rezygnacja z Bożego macierzyństwa, może dać nam Odkupiciela. Właśnie dlatego całkowicie poświęciłam się Bogu. Chciałamżyć jedynie dla Niego, aby przyspieszyć zbawienie świata.

Dziennikarz: Czy rodzice byli świadomi Twego powołania?

Maryja: To była tajemnica, której zazdrośnie strzegłam. On zaś, tak jak wszyscy rodzice, szukali dla mnie odpowiedniego człowieka, który potrafiłby mnie kochać oraz opiekować się mną po ich śmierci. Byłam im posłuszna, lecz w głębi duszy czułam pewność, iż Bóg tak pokieruje biegiem wydarzeń, bym mogła pozostać wierna mojej ofierze miłości.

Dziennikarz: Czy to rodzice zapoznali Cię z Józefem?

Maryja: Nie, ale to oni, zgodnie z tradycjami naszego narodu, wybrali go, spośród wielu "starających się" i uznali za człowieka najbardziej szlachetnego i zdolnego do ofiarowania mi szczęscia. A Józef rzeczywiście był sprawiedliwy, odpowiedzialny, pobożny oraz posiadał wielką wiarę. Mimo, że pochodził z królewskiego rodu Dawida, żył skromnie i pokornie, wykonując zawód stolarza. Cały Nazaret znał go i szanował za jego dobroć i szlachetność.

Dziennikarz: Czy wyznałaś mu swoją tajemnicę?

Maryja: Nie śmiałam: obawiałam się, iż może to zakłócić łącząca nas przyjaźń. Modliłam się wiele i czekałam, aż zainterweniuje Bóg i powie nam obojgu, jak powinniśmy się zachowywać. Obecność Józefa napełniała mnie radością, dawała mi poczucie bezpieczeństwa; byłam pewna, iż to sam Bóg go dla mnie wybrał. Jednym z tematów, który często poruszaliśmy, w rozmowach z Józefem, było nadejście oczekiwanego Mesjasza. Co rok udawaliśmy się wspólnie do świątyni w Jerozolimie, by tam dołączyć nasze modlitwy do próśb całego narodu niecierpliwie oczekującego Zbawiciela.

Dziennikarz: Jeszcze jedno pytanie: co znaczy stwierdzenie, że na zawsze pozostałaś dziewicą?

Maryja: To, że poczęłam Jezusa bez udziału człowieka i że zawsze taką pozostałam, także po Jego urodzeniu, przez całe życie.

Wieczne dziewictwo

Dziennikarz: Pozwóol, Matko. byśmy przez chwilę porozmawiali na ten temat. Chciałbym wyjaśnić kilka wątpliwości; poza tym są osoby, które nie wierzą, iż na zawsze pozostałaś dziewicą.

Maryja: Dziewictwo to przywilej, dar ofiarowany mi przez Boga dla spełnienia powierzonej przez Niego misji. Sam Bóg mówi o nieskalanym, dziewiczym poczęciu Jezusa: możesz o tym przeczytać w Ewangelii według św. Mateusza: "Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego" (Mt 1,18).

Dziennikarz: Jest to rzeczywiście nadzwyczajny cud, wykraczający poza prawa natury.

Maryja: Oczywiście, do tego stopnia, że ten sam ewangelista, pragnąc podkreślić hebrajskie pochodzenie Jezusa, pisze: "Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem" (Mt 1,16). Wynika stąd jasno, że Józef nie jest prawdziwym ojcem Jezusa. Święty Łukasz wyraża to jeszcze dokładniej: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym" (Łk 1,35).

Dziennikarz: Jaka zatem była rola Józefa?

Maryja: Miał do spełnienia przeogromną misję. Wobec prawa był on ojcem i opiekunem Jezusa oraz strażnikiem i obrońcą mojego życia. Gdybym była matką, nie będąc mężatką, zostałabym odrzucona i potępiona przez mój naród.

Dziennikarz: Czy nie chciałaś mieć więcej dzieci?

Maryja: Skoro przed poczęciem Jezusa pragnęłam na zawsze pozostać dziewicą, aby całkowicie zjednoczyć się z Bogiem i powierzyć się Mu, jakże bym mogła potem złamać moją obietnicę. Tym bardziej, że Wszechmogący wybrał mnie na Matkę swego syna, szanując jednocześnie moją ofiarę? jakże mogłabym myśleć o poczęciu i urodzeniu człowieka, po tym, jak dałam ludzkie życie samemu Bogu? Na Górze Kalwarii, kiedy Jezus przed śmiercią powierzył mnie swemu umiłowanemu uczniowi Janowi nie było już w naszej rodzinie nikogo, kto mógłby mnie chronić oraz otaczać opieką.

Dziennikarz: Dlaczego w Ewangelii Jezus jest nazywany synem "jednorodzonym" lub "pierworodnym"?

Maryja: Oznacza to jedynie, iż przed Nim nie było innych dzieci. Wy także pierwsze, najstarsze dziecko nazywacie "pierworodnym".

Dziennikarz: A jednak w Ewangelii mówi się o "braciach i siostrach Jezusa".

Maryja: W językach hebrajskim oraz aramejskim, powszechnie wówczas na tych terenach używanych, nie istnieje słowo "kuzyn". Nawet dzisiaj, w wielu krajach świata, także w niektórych regionach Włoch kuzyni lub bliscy krewni są nazywani braćmi i siostrami. W takim samym znaczeniu występują te słowa w Ewangelii. Chciałabym jeszcze coś dodać. Jak można sądzić, że, powołana na Matkę Boga, zaangażowana wraz z Nim w realizacji planu zbawienia wszystkich ludzi, postawiona za wzór milionom kobiet i mężczyzn żyjących w doskonałej czystości - mogłabym zrezygnować z tego najwyższego zadania miłości do Boga i każdego człowieka?

Największe wydarzenie

Dziennikarz: Maryjo, jesteś tak dobra i cierpliwa. Pozwól, że odważę się zapytać Cię, co odczuwałaś, gdy dowiedziałaś się, że Bóg wybrał Cię na Matkę swego Syna?

Maryja: Żaden ludzki umysł nie potrafi pojąć tegowielkiego i tajemniczego wydarzenia, chociaż już od zarania dziejów spodziewano się tego i oczekiwano Mesjasza. Wypędzając z ziemskiego raju naszych prarodziców, Adama i Ewę, Bóg obiecał, że syn nowej Ewyzmiażdży głowę piekielnemu wrogowi (Rdz 3,15).

Dziennikarz: Jak przebiegało Twoje spotkanie z archaniołem Gabrielem, posłańcem Boga, który zwiastował Ci radosną nowinę?

Maryja: Był to wtedy wspaniały wiosenny dzień. Modliłam sie w naszym domu, kiedy ujrzałam promienne światło i usłyszałam pozdrawiający mnie głos, który rzekł: "Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami" (Łk 1,28).

Dziennikarz: Czy przestraszyłaś się na widok anioła?

Maryja: Nie. W historii naszego narodu znane są pojawienia się czy działanie aniołów, wysłanników Najwyższego. Jego słowa poruszyły mnie jednak do głębi. Pełna łaski - ja, biedna, nieznana dziewczyna, żyjąca w miasteczku zagubionym gdzieś w Galilei?

Dziennikarz: Co mu odpowiedziałaś?

Maryja: Nic, lecz on, widząc moje zaskoczenie, dodał: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego. a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca" (Łk 1,30-33).

Dziennikarz: Co odczuwałaś, słysząc te słowa?

Maryja: Strach, a jednocześnie ogromną, niewysłowioną radość. Oto Wszechmogący wybiera mnie, najmniejszą i najmarniejszą z istot, by zrealizować swój plan miłości, oraz by zbawić ludzkość. Nie mogłam zrozumieć w jaki sposób miało się to dokonać, skoro nie mieszkałam z Józefem, a ponadto obiecałam całe życie poświęcić memu Bogu. Zapytałam więc anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?". Uspokoił mnie tymi słowami: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym" (Łk 1,35). Potem, widząc, że nadal jestem poruszona, chciał mnie uspokoić i dać pewny dowód iż to, co mówi, nie jest snem, lecz zaskakującą rzeczywistością, dorzucił więc: "A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego".(Łk 1,36-37).

Dziennikarz: I wtedy uwierzyłaś i zgodziłaś się...

Maryja: Świadoma własnej słabości, mogłam jedynie oddać się do dyspozycji Pana, aby On mógł zrealizować swój plan miłości. "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!" (Łk 1,38). Na moje "tak" Wieczny, Nieskończony, Wszechmogący wkroczył do historii, stając się moim Synem, Zbawicielem wszystkich ludzi.

Wizyta u kuzynki Elżbiety

Dziennikarz: Czy powiedziałaś rodzicom o cudownym powołaniu, jakim obdarował Cię Bóg?

Maryja: Nie śmiałam, nie mogłam... Jakże mogliby uwierzyć w tak wielki cud, sprzeczny ze wszystkimi prawami natury a nawet z oczekiwaniami mojego narodu? Skupiona na Bogu, który żył we mnie, zdałam się całkowicie na Niego i Jemu powierzyłam kierowanie wszystkimi wydarzeniami. Byłam szczęśliwa, że mogę spełniać Jego wolę.

Dziennikarz: I udałaś się do Elżbiety?

Maryja: Była to moja kuzynka, mieszkająca w małym miasteczku, zwanym dzisiaj Ain- Karim, położonym około siedmiu kilometrów na zachód od Jerozolimy. W owych czasach była to długa i męcząca podróż, a raczej piesza wędrówka poprzez pagórki i równiny. Musiałam przejść około stu kilometrów krętymi i wyboistymi drogami. Byłam jednak szczęśliwa, mogąc rozpocząć moje nowe życie pokorną pomocą tej drogiej mi starszej już kobiecie, która w tak cudowny sposób poczęła dziecko. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że będzie ono poprzednikiem mojego Syna, powołanym przez Boga do przygotowania Mu drogi.

Dziennikarz: Jakie było wasze spotkanie?

Maryja: Niesłychanie wzruszające. Kiedy tylko objęłam Elżbietę, dziecko w jej łonie poruszyło się i zdradziło jej tajemnicę mojego macierzyństwa a ona zawołała: "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie? (...) Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,42-45).

Dziennikarz: Odpowiedziałaś jej hymnem Magnificat, który Kościół codziennie powtarza w swoich oficjalnych modlitwach.

Maryja: Słowa te podpowiedział mi Duch Święty, bym mogła sławić dobroć Pana, zawsze wysłuchującego próśb ludzi pokornych, obdarzającego swym miłosierdziem tych, którzy ufają Mu i powierzają się Jego łasce.

Dziennikarz: Czy długo zostałaś u Elżbiety?

Maryja: Byłam tam przez trzy miesiące, aż do narodzin dziecka, poczętego w cudowny sposób. Jej mąż Zachariasz był kapłanem, zaś Elżbieta pochodziła z rodu Aarona, brata Mojżesza. Mimo że bardzo pragneli mieć dzieci, dożyli podeszłego wieku, nie zaznawszy tej radości. pewnego dnia, gdy Zachariasz spełniał ofiarę kadzenia przed ołtarzem Pana w świątyni, pojawił się archanioł Gabriel i rzekł: "Nie bój się, Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana (Łk1,13-15).

Dziennikarz: A jednak Zachariasz nie uwierzył w obietnice anioła...!

Maryja: Miał wątpliwości, dlatego anioł mu powiedział: "A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie" (Łk 1,20). Kiedy do nich przybyłam, Zachariasz nie mógł wymówić ani słowa. Pozostawał w domu i czekał, aż wypełni się obietnica. Zaś po narodzinach dziecka, kiedy uradowani tym radosnym wydarzeniem przyjaciele i krewni zapytali, jakie imię nada chłopcu, napisał na tabliczce: "Jan będzie mu na imię". W tej samej chwili odzyskał mowę i dziękował Bogu słowami hymnu, który dzisiaj kapłani odmawiają w czasie porannych modlitw.

Wątpliwości Józefa

Dziennikarz: Kiedy wróciłaś do Nazaretu?

Maryja: Wkrótce po obrzezaniu Jana i wielkim przyjęciu, w którym wzięli udział krewni, znajomi i sąsiedzi. W domu oczekiwali mnie z niepokojem rodzice oraz mój narzeczony. Spragnieni dowiedzieć się, co też Pan uczynił dla radości naszych kuzynów.

Dziennikarz: Czy nadal nie wyjawiałaś im swej tajemnicy?

Maryja: Miałam nadzieję, iż podczas mojej nieobecności Pan interweniował, powiadamiając o tej nowinie moich bliskich, których kochałam najbardziej. Cóż miałam uczynić? Komu mogłabym się zwierzyć, no i kto uwierzyłby w moje macierzyństwo wynikające bezpośrednio z woli Boga? Były to tygodnie trwogi, wątpliwości i obaw, które dreczyły mnie bardzo. Jedynie dzięki modlitwom oraz pełnej i całkowitej ufności w interwencję Boga zyskiwałam siły, aby nie pogrążyć się w rozpaczy.

Dziennikarz: Czy ktoś domyślał sie twojej tajemnicy?

Maryja: Józef. Kiedyś przyszedł do mnie po pracy i wyszliśmy na spacer. Wędrowaliśmy powoli w łagodnym zmierzchu lata, wśród drzew oliwnych i migdałowych, obok winnic, gdzie pyszniły się dojrzewające winogrona... Józefa niepokoiło moje milczenie i smutek na twarzy. Zaczął się czegoś domyślać. W pewnej chwili zapytał: Ukrywasz coś przede mną; powiedz co Cię dręczy... Co się stało? Może oczekujesz dziecka? Zdobyłam się na odwagę i odparłam: Tak, Józefie, jestem brzemienna. To dziecko jest darem Boga dla całej ludzkości. Spoglądał na mnie długo, a jego oczy napełniały się łzami; potem odszedł, nie mówiąc ani słowa.

Dziennikarz: Była to dla Ciebie ciężka próba?

Maryja: Jedynie Bóg podtrzymał mnie w tych trudnych chwilach. Józef tak bardzo mnie kochał...; rozumiałam jego udrekę: musiał zrezygnować ze swoich praw, z radości posiadania ze mną dzieci..., nie mówiąc już o dreczących go wątpliwościach. Jak to było możliwe, że właśnie jego narzeczona, uosabiająca wszelkie ideały czystości, urody i świętości, zawiodła go i zdradziła?Żadna ludzka istota, nawet święta, nie mogła uwierzyć w tajemnice, która się we mnie spełniała.

Dziennikarz: A co Ty czułaś?

Maryja: Rozumiałam Józefa i podzielałam jego cierpienie, żywiąc jednak pewność, iż Bóg, nieskończenie dobry Ojciec, w jakiś sposób zainterweniuje. Bałam się, czekając na decyzję Józefa: prawo zabraniało mu przyjąć do domu niewierną żonę; gdyby mnie wydał, skazałby mnie na haniebną śmierć: zostałabym ukamienowana, jak nakazywało prawo. Modliłam się i płakałam, mimo przekonania, że Pan wszystko ułoży po naszej myśli i udzieli nam pomocy. I wreszcie którejś nocy Bóg posłał anioła do mojego Józefa, aby go zapewnić: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt 1,20-21). Po mrocznychciemnościach nocy, dla nas i dla całej ludzkości zajaśniało nie gasnące nigdy Słońce!

Narodziny Jezusa

Dziennikarz: Powiedz mi, Maryjo, co odczuwałaś, oczekując narodzin Jezusa?

Maryja: Jedynie matka może zrozumieć wrażenia i uczucia doświadczane wtedy, gdy czuje się w sobie pulsowanie innego, nowego życia. Ponadto moje dziecko było Synem Bożym, który za moim pośrednictwem przyjmował ludzką naturę. Jego serduszko biło wraz z moim, oddychał moimi płucami, Jego ciało rozwijało się, będąc ze mną ściśle związane.

Dziennikarz: Czy miałaś wówczas jakieś zmartwienia?

Maryja: Często się zastanawiałam, gdzie dziecko przyjdzie na świat... Czy w ubogim domku, wybudowanym przez Józefa, gdzie zamieszkaliśmy po ślubie, czy też na terenie świątyni w Jerozolimie, miejscu godnym tak wielkiego wydarzenia. Myślałam także, w jaki sposób mam oznajmić światu: mój Syn jest Bogiem, oczekiwanym od stuleci Zbawcą ludzkości!

Dziennikarz: A jednak Bóg postanowił inaczej...

Maryja: Kiedy zbliżał się czas rozwiązania, Cezar August wydał edykt nakazujący sporządzenie spisu ludności w całym państwie, co zmusiło nas do podjęcia długiej i niesłychanie męczącej podróży. Zgodnie z rozporządzeniem każdy obywatel miał zapisać się w mieście, gdzie przyszedł na świat. Zarówno Józef, jak i ja pochodziliśmy z rodu króla Dawida i dlatego musieliśmy udać się do Betlejem, kraju naszych przodków.

Dziennikarz: Jaka odległość dzieli miasto Betlejem od Nazaretu?

Maryja: Około sto pięćdziesiąt kilometrów. Mieliśmy wyruszyć z Galilei, przejść przez Samarię i dotrzeć do Judei. To oznaczało pięciodniową wędrówkę, bardzo trudną ze względu na mój stan, mimo że Józef czynił wszystko, bym mogła uniknąć zbytniego zmęczenia. W głębi duszy byłam jednak zadowolona, ponieważ miałam nadzieję, iż Jezus narodzi się w Jerozolimie, świętym mieście, oddalonym tylko o kilka kilometrów od Betlejem.

Dziennikarz: A jednak Bóg miał inne plany...

Maryja: Z powodu odbywającego się spisu ludności do miasta zawitało wielu przyjezdnych; nie było żadnego miejsca, aby zatrzymać sie, coś zjeść i schronić przed nocą. W całym Betlejem nie udało się nam wynająć żadnego domku ani nawet pokoju. Ogarnął mnie strach, ponieważ czułam, iż nadchodzi czas rozwiązania. Józef - rzekłam - opuśćmy Betlejem, może poza miastem znajdziemy jakieś schronienie. Owa grudniowa noc była bardzo chłodna: drżałam, a moje przerażenie wzrastało.

Dziennikarz: I znaleźliście jedynie stajenkę?

Maryja: To był raczej rodzaj szopy, jednej z wielu jakie znajdowały się w okolicy: pasterze zamykali tam na noc zwierzęta oraz przechowywali siano i słomę. Przerażona zadawałam sobie pytanie: Czy to możliwe, żeby władca światamusiał przyjść na świat w takiej nędzy, jak najuboższe dziecko? Nie mogłam pojąć, dlaczego tak zadecydował mój Pan. Chyba żadna rodząca kobieta nie znajdowała się w warunkach gorszych niż ja wtedy. Nie znałam tajemnych planów Boga, lecz całkowicie zdałam się na Niego: chciałam jedynie spełniać Jego wolę. I moja wiara została wynagrodzona: po początkowych kłopotach i obawach nastąpiła ogromna radość - trzymałam w ramionach mego syna, Syna Bożego! W mroku nocy anioł ukazał się ubogim pasterzom; poprzez nich ogłosiłcałemu światu: "Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan", zaś chór aniołów śpiewał: "Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania" (Łk 2,8-14).

W świątyni

Dziennikarz: Czy to właśnie pasterze was znaleźli?

Maryja: Ci prości ludzie uwierzyli w słowa anioła i pierwsi przybiegli oddać hołd Dziecięciu, które złożyłam w żłobie. Przynieśli nam też dary, różne rzeczy, których tak bardzo potrzebowaliśmy. Potem "pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co pasterze opowiadali" (Łk 2,17-20).

Dziennikarz: Gdzie zamieszkaliście po narodzinach Jezusa?

Maryja: Wiadomość szybko się rozeszła i wielu ludzi ofiarowywało nam gościnę. Józef znalazł pewien dom, gdzie w osiem dni po narodzeniu, odbyło się obrzezanie, zgodnie z Prawem Mojżeszowym. "Nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki" (Łk 2,21). Prawo to nakazywało także, by po czterdziestu dniach od porodu matka przybyła do świątyni, aby poddać się obrzędowi oczyszczenia i ofiarować Panu swego pierworodnego. Należało również złożyć w ofierze parę synogarlic lub młode gołębie.

Dziennikarz: Lecz Ty, z racji niepokalanego poczęcia oraz Boskości Jezusa, nie musiałaś wypełniać tych obrzędów.

Maryja: Oczywiście, lecz zarówno ja, jak i Józef, nie chcieliśmy żadnych przywilejów; pragnęliśmy tak jak wszyscy przestrzegać zaleceń Prawa.

Dziennikarz: W świątyni spotkaliście dwie osoby, które dały świadectwo wiary i miłości do Dzieciątka!

Maryja: Pierwsza z nich to Symeon, "człowieksprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni". Zbliżył się więc, wziął Dziecko w objęcia, błogosławił Boga i mówił: "Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów; światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela".

Dziennikarz: Dorzucił jeszcze proroctwo jakże dla Ciebie bolesne!

Maryja: Tak, powiedział: "Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu (...) A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu" (Łk 2,34-35). Były to słowa niejasne, nie mogłam pojąć ich znaczenia, lecz wryły się głęboko w moją duszę i serce.

Dziennikarz: Była tam również prorokini...

Maryja: Tak, podeszła w latach wdowa, imieniem Anna. "Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy" (Łk 2,37-38).

Dziennikarz: Czy długo pozostaliście w Betlejem?

Maryja: Czekaliśmy, aż Dziecko podrośnie i nabierze sił na tyle, by mogło znieść trudy powrotu do Nazaretu. Chcieliśmy także uczynić radość wielu pobożnym ludziom, przybywającym, by zobaczyć Jezusa i złożyć Mu pokłon. Jednakże radość tamtych dni nie trwała długo. nadeszło nieoczekiwane i straszliwe niebezpieczeństwo, które zmusiło nas do pospiesznej ucieczki.

Rzeź niewiniątek i ucieczka do Egiptu

Dziennikarz: Ale jeszcze przedtem odwiedzili Was trzej Mędrcy.

Maryja: Tak. Ci pochodzący ze Wschodu bardzo wykształceni kapłani obserwując sklepienie niebieskie, dostrzegli pojawienie sięniezwykle jasnej gwiazdy. Zrozumieli wtedy, iż wskazuje onamiejsce narodzenia, zapowiadanego przez proroków, Mesjasza. Wyruszyli więc w drogę, kierując się do Jerozolimy, aby tam zyskać bliższe informacje o miejscu narodzin Króla królów. Gdy dowiedział się o tym król Herod, wezwał ich do siebie. Zebrał także " wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: "W Betlejem judzkiim, bo tak napisał Prorok: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela" (Mt 2,4-6).

Dziennikarz: A zatem Mędrcy wkrótce Was odnaleźli?

Maryja: Tak, ponieważ gwiazda wskazująca im drogę podczas długiej wędrówki, doprowadziła ich do miejsca, gdzie znajdowało sie Dziecię. "Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę" (Mt 2,10-11). Zaś z powrotemodjechali inną drogą, ponieważ Bóg uprzedził ich, by nie wracali przez Jerozolimę, gdzie czekał na nich Herod, który chciał poznać dokładnie miejsce pobytu Dzieciątka, by Je zabić.

Dzieennikarz: Od tej chwili rozpoczęła się rzeź niemowląt?

Maryja: Okrutny władca, obawiając się utraty tronu, "posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch" (Mt 2,16-18). aką straszliwą tragedię spowodowała nienawiść Heroda.

Dziennikarz: Jak myślisz. Matko, ile dzieci utraciło wówczas życie?

Maryja: Betlejem miało wielu mieszkańców, zaś w rodzinach było zwykle po kilkoro dzieci. Okrucieństwo tyrana sprawiło, iż zamordowano ponad sto niewinnych istot.

Dziennikarz: Ale czy Bóg nie mógł mu przeszkodzić?

Maryja: Z pewnością mógł. Jednak On zawsze szanuje wolność wyboru człowieka. Mali męczennicy stracili życie ziemskie, lecz w nagrodę otrzymali życie wieczne, w nieskończonej szczęśliwości; wy zaś składacie im hołd szczególnym świętem obchodzonym zawsze 28 grudnia.

Dziennikarz: Jak udało się Wam uciec przed pościgiem tyrana?

Maryja: Anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i polecił: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu;pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić" (Mt 2,13). Zebraliśmy więc nasz skromny dobytek i natychmiast wyruszyliśmy w drogę.

Dziennikarz: Czy to była długa wędrówka?

Maryja: Trwała dwadzieścia dni, licząc różne postoje, nie chcieliśmy męczyć Dzieciątka. Cały czas towarzyszyła nam trwoga, iż żołnierze Heroda mogą nas odnaleźć.

Dziennikarz: Ale czy nie myślałaś, Matko, o tym, by zapytać Pana, dlaczego Jego syn jest zmuszony uciekać przed zbrodniarzem, którego mógłby zniszczyć w jednej chwili?

Maryja: Oczywiście, zastanawialiśmy się nad tym, lecz zrozumieliśmy wkrótce, że nie jest naszym obowiązkiem poznawanie zamiarów Boga, ale akceptowanie ich. Powinniśmy zawsze spełniać Jego wolę, nawet jeśli przysporzy to nam cierpień.

Dziennikarz: Jak radziliście sobie na tej obcej ziemi?

Maryja: W Egipcie było wiele wspólnot żydowskich i zamieszkaliśmy w jednej z nich. Oczywiście przeżywaliśmy różne kłopoty i zmartwienia. Na szczęście Józef, wykonując swój zawód stolarza, potrafił zapewnić nam to, co było niezbędne, by przetrwać te trudne chwile i żyć wprawdzie ubogo, lecz z godnością.

Życie w Nazarecie

Dziennikarz: Jak długo byliście w Egipcie?

Maryja: Mieszkaliśmy tam dwa lata. Kiedy umarł Herod, Anioł powiadomił o tym Józefa i polecił nam wrócić do Izraela. Mieliśmy zamiar udać się do świętego miasta Jerozolimy, gdzie Jezus mógłby dorastać w cieniu świątyni, jednak dowiedziawszy się, iż panuje tam Archelaos, syn Heroda, przestraszyliśmy się i wróciliśmy do naszego domu w Nazarecie (Mt 2,19-23).

Dziennikarz: Czy możesz, Matko, opowiedzieć nam o dzieciństwie Jezusa?

Maryja: Wzrastał tak samo jak wszystkie inne dzieci: nauczył sie uśmiechać, mówić. Gdy był mały bawił się w warsztacie Józefa, a potem z rówieśnikami z sasiedztwa.Chodził z nami do synagogi, zaś gdy dorósł do wieku szkolnego uczęszczał tam regularnie z innymi chłopcami.

Dziennikarz: Czy jednak nie zauważyłaś żadnej różnicy między Nim a innymi dziećmi?

Maryja: Z pewnością tak: był wyjątkowo posłuszny, nigdy nie kaprysił, ponadto posiadał inteligencję i zdolność logicznego myślenia wyraźnie wieksze niż Jego rówieśnicy. Myślę jednak, że nikt nie mógł się domyślać, że w tym dziecku, które "rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością i łaską Boga" (Łk 2,40), ukrywał się Syn Boga, Król wszechświata, posłany przez Ojca, by wybawić ludzkość od grzechu i śmierci.

Dziennikarz: Jakie były, Matko, Twoje odczucia?

Maryja: To było szczęście nie do opisania, gdy kołysałam Go w ramionach, a Jego łagodne, prześliczne oczy odbijały się w moich, a Jego malutkie rączki głaskały mnie po twarzy. Jakaż to była radość, gdy mój Synek powtarzał: "mamusiu, tak bardzo cię kocham!" Uwielbiałam Go i modliłam się z Nim i z Józefem, prosząc Boga, by pomógł nam wychować Go zgodnie z Jego wolą.

Dziennikarz: Czy Syn nigdy nie przysparzał Wam zmartwień?

Maryja: Tylko raz, gdy miał 12 lat. Wraz z grupą przyjaciół i krewnychudaliśmy się jak co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Podczas wędrówki - Jezus większośc czasu spędzał z rówieśnikami. Po skońzonych uroczystościach wracaliśmy do domu; po całym dniu marszu, spostrzegliśmy, że nie ma z nami Jezusa. Szukaliśmy Go wśród pielgrzymów, lecz na próżno. Natychmiast powróciliśmy do Jerozolimy. Byliśmy zatrwożeni: Bóg powierzył nam swego Syna, a myśmy Go zgubili! Dopiero po trzech dniach poszukiwań znaleźliśmy Go w świątyni, "gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami" (Łk 2,46-47).

Dziennikarz: Wiem, Matko, że czyniłaś Mu wówczas wymówki...

Maryja: Przeżyliśmy taką rozpacz i przerażenie, że pozwoliłam sobie powiedzieć: "Synu, czemuś nam to uczynił?" Jego odpowiedź była zaskakująca: "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" (Łk 2,49). Tak, wiedzieliśmy o tym, lecz sądziliśmy, że nie nadeszła jeszcze godzina Jego całkowitego odejścia od nas, by realizować plan Ojca.

Trudne rozstanie

Dziennikarz: Matko, powiedz mi, jaki był Jezus?

Maryja: Dla matki każde jej dziecko jest piękne, lecz mój Syn był najpiękniejszy, "najpiękniejszy spośród ludzkich synów", jak to przepowiedzieli prorocy. Zrodzony z matki wolnej od grzechu pierworodnego, syn Boży posiadał wszelkie doskonałe cechy natury ludzkiej i Bożej. To wyjaśnia także ten urok, z jakim oddziaływał na tłumy ludzi gotowych pójść za Nim, pozostawiając wszelkie swoje sprawy, zapominając nawet o zabraniu ze sobą zapasów jedzenia na drogę.

Dziennikarz: Do kogo był podobny Jezus?

Maryja: Wszyscy mówili, że do mnie.Najwspanialsze były Jego oczy - błyszczące, pełne życia i wdzięku oraz spojrzenie przyciągające nawet dzieci biegające zawsze wokół Niego.

Dziennikarz: Co robił Twój Syn do trzydziestego roku życia, kiedy mieszkał z Wami w Nazarecie?

Maryja: Od najmłodszych lat pomagał mi w codziennych pracach domowych; chodził po wodę do źródła, robił drobne zakupy, pomagał mi wyrabiać ciasto na chleb, który sami piekliśmy, a także wykonywał łatwiejsze prace w warsztacie Józefa... Gdy dorósł. pracował razem z Józefem, stając sie w krótkim czasie uznanym stolarzem. Bardzo zręcznie wykonywał pługi, wózki, narzędzia do pracy w polu oraz drobne meble na zamówienie mieszkańców Nazaretu.

Dziennikarz: Czy nigdy, Matko, nie zadawałaś sobie pytania, dlaczego tyle lat swego krótkiego przecież życia Jezus poświęcił na prostą pracę, przecież został posłany dla zbawienia świata?

Maryja: Ta myśl nigdy nie dawała mi spokoju, lecz nie odważyłam się zapytać Go o to: byłam przecież jedynie pokorną sługą, która obiecała przyjmować i we wszystkim wypełniać wolę Pana. Dopiero później zrozumiałam, że podejmując codzienny trud dla zapewnienia środków do życia, Jezus także spełniał polecenie Boga. Naszym prarodzicom, wypędzonym z raju ziemskiego po złamaniu zakazu Pana, Bóg rzekł, zwracając się szczególnie do Adama: "W trudzie będziesz zdobywał od niej (od ziemi) pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia" (Rdz 3,17). Jezus chciał być we wszystkim podobnym do innych ludzi, także poprzez wykonywanie ciężkiej pracy, co wówczas było zadaniem niewolników oraz najuboższych; nadawał temu trudowi Bożą godność.

Dziennikarz: Czy przeczuwałaś, Matko, że pewnego dnia Twój Syn Cię opuści, by rozpocząć swą wielką misję?

Maryja: Zawsze o tym wiedziałam i z bólem obserwowałamJego stopniowe oddalanie się ode mnie. W tym dniu, kiedy zastaliśmy Go na dyskusji z uczonymi w Piśmie, zrozumiałam, że mnie opuści, by rozpocząć to, co polecił Mu Ojciec. Przyznaję, że nigdy nie udało mi się tak do końca zaakceptować Jego nieustannego oddalania się od nas. On był celem mojego życia, kochałam Go bezgranicznie, zwłaszcza wtedy, gdy Józef odszedł już do domu Ojca. Mimo że wiedziałam, iż taka jest wola Boga, cierpiałam z powodu tego codziennego odchodzenia Jezusa. Zdawałam sobie sprawę, iż w ten sposób mój Syn przygotowuje mnie do owej strasznej chwili, gdy pozostanę całkiem sama. Taka była wola Pana, więc płacząc powtarzałam to, co powiedziałam podczas Zwiastowania: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się staniewedług Twego słowa".

Wesele w Kanie Galilejskiej

Dziennikarz: Kiedy Jezus odszedł od Ciebie całkowicie?

Maryja: Pewnego dnia rzekł: "Idę spotkać się z Janem, który udziela chrztów w rzece Jordan". Chciałam Mu towarzyszyć, być przy Nim, lecz On powiedział: "Zostań tutaj, mamo; idę rozpocząć powierzoną Mi przez Ojca. Zobaczymy się jeszcze; będziesz przy Mnie blisko w mojej ostatniej godzinie, która zostanie ustalona przez Ojca". Były to niezrozumiałe słowa, przypomniały mi jednak proroctwo starego Symeona wygłoszone wówczas, gdy przyniosłam po raz pierwszy do świątyni mojego małego Synka.

Dziennikarz: Kiedy spotkałaś się z Nim ponownie?

Maryja: Na weselu w Kanie Galilejskiej. Zostałam na nie zaproszona i poszłam tam także dlatego, iż odbywało się ono jedynie kilka kilometrów od Nazaretu. Nie spodziewałam się, że podczas trzeciego dnia tej uroczystości, gdy ojciec połączył ręce małżonków, prosząc dla nich o Boże błogosławieństwo, spotkam znowu mojego Syna. Jak zwykle przy takich okazjach przybyło wielu zaproszonych gości: krewni i przyjaciele, którzy przynieśli prezenty młodej parze.

Dziennikarz: Czy zaślubiny nie odbywały się w synagodze?

Maryja: Nie. Uroczyste błogosławienie małżonków, kończące roczny okres narzeczeństwa, odbywało się w domu, w obecności zaproszonych gości, po czym rozpoczynało się przyjęcie weselne dla wszystkich obecnych podczas ceremonii zaślubin. Jezus przybył na koniec uroczystości, kiedy zasiadaliśmy już do stołu.

Dziennikarz: Czy był sam?

Maryja: Nie, towarzyszyło Mu pięciu pierwszych uczniów, którzy pozostawili wszstko i poszli za Nim: Jan, Szymon Piotr i jego brat Andrzej, Filip oraz Natanael. Przyjęto ich z wielką radością i zaproszono do stołu. W ten sposób ponownie znalazłam się u boku mojego Syna.

Dziennikarz: To Ty, Matko, w pewnej chwili zauważyłaś, że brakuje wina.

Maryja: W uczcie brało udział bardzo wielu gości, którzy popijali winem kolejne dania, co spowodowało, iż jego zapas był już na wyczerpaniu. Dostrzegłam nerwowe bieganie starosty weselnego i domyśliłam się przyczyny jego zaaferowania. Zwróciłam się wtedy do Jezusa: "Nie mają już wina". On odparł: "Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?" (J 2,3-4).

Dziennikarz: To były twarde słowa...

Maryja: Tak, Jezus podkreślił w ten sposób moje oddalenie od Niego i Jego spraw. Lecz wiedząc, że Syn nigdy mi niczego nie odmówił, powiedziałam sługom: "Zróbcie wszystko, cokolwiek On wam powie". A Jezus rzekł: " Napełnijcie wodą stągwie!". Były to stągwie używane do obrzędowych oczyszczeń i każda z nich mogła pomieścić prawie hektolitr wody. Gdy zostały napełnione po brzegi, Jezus polecił: "Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!" Woda zamieniła sie w wino tak wyborne, że zdziwiony starosta podszedł do pana młodego, mówiąc:" Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory". To był pierwszy cud, jaki uczynił mój Syn ku radości młodych małżonków i wszystkich gości. Objawił w ten sposób swoją potęgę, aby uwierzyli w Niego Jego uczniowie (J 2,1-11).

Odrzucony przez rodaków

Dziennikarz: Kiedy Jezus rozpoczął swą publiczną działalność?

Maryja: Wkrótce po uwięzieniu Jana, który tłumom przybywającym, by przyjąć od niego chrzest w Jordanie głosił: "Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym" (Mk 1,7-8). Gdy Jan był jeszcze na wolności, Jezus przyjął od niego chrzest. "W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: Tyś jest Syn mój umiłowany, w Tobie mam upodobanie" (Mk 1,10-12).

Dziennikarz: Gdzie Jezus rozpoczął swe nauczanie?

Maryja: Powrócił do Galilei, a za swą siedzibę wybrał miasto Kafarnaum, położone nad jeziorem Genezaret. Lecz podczas, gdy Jan Chrzciciel głosił swe kazania pod gołym niebem, mój Syn rozpoczął swe apostołowanie, nauczając w synagogach, zarezerwowanych dla Żydów. Wieść o Nim rozeszła sie po całej okolicy, także z powodu cudów, jakich dokonywał. "Zdumiewali się Jego nauką, uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie" (Mk 1,22). Z Kafarnaum przybył także do Nazaretu, gdzie wszyscy czekali na Niego z wielką ciekawością.

Dziennikarz: Wydaje mi się jednak, że nie został tam dobrze przyjęty...

Maryja: Jak wszędzie, także i w Nazarecie nie brakowało ludzi o tradycyjnych poglądach i zasadach, gotowych krytykować wszystko oraz wszystkich. Oskarżono mojego Syna o przestawanie z gromadą grzeszników, zarzucano Mu, że wśród Jego uczniów jest celnik, wytykano to, że czyni cuda w szabat, zupełnie nie do przyjęcia było odpuszczanie grzechów, dopatrywano się w tym uzurpowania sobie prawa Boga...

Dziennikarz: Co się wydarzyło w synagodze?

Maryja: Zgodnie ze swoim zwyczajem Jezus udał się w dzień szabatu do synagogi. Podano Mu księgę proroka Izajasza, wstał więc, aby czytać. Gdy rozwinął księgę, natrafił na następujący fragment: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. Zwinął księgę, usiadł i powiedział: "Dziś spełniły się te słowa Pana, które słyszeliście" (Łk 4,18-21).

Dziennikarz: Jak to zostało przyjęte?

Maryja: Bardzo różnie: niektórzy byli wzruszeni i pełni radości, inni zaś wrogo wykrzykiwali: "Za kogo się uważa syn tego cieśli Józefa? Niech dla nas także uczyni cud, a wtedy Mu uwierzymy..." Jezus odparł te zarzuty słowami: "Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie" (Łk 2,24), po czym chciał odejść, lecz ci najbardziej rozgniewani schwycili Go i "wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się" (Łk 4,29-30). Tak bardzo obawiałam się wtedy o mojego Syna, mimo że wiedziałam, iż Bóg nad Nim czuwa...

Godzina próby

Dziennikarz: Czy spotkałaś się z Nim ponownie?

Maryja: Kiedy nauczał w okolicy, wraz z krewnymi i przyjaciółmi szłam tam, by słuchać Jego słów; jednak trudno było zbliżyć się do Niego z powodu ogromnych tłumów, jakie Go zawsze otaczały. któregoś dnia wysłaliśmy jednego z kuzynów, aby wywołał Jezusa z domu, w którym właśnie nauczał. Powiedziano Mu: "Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie". Lecz Jezus odparł: "Któż jest moją matką i którzy są braćmi?" A spoglądając na siedzących dookoła , dodał: "Oto moja matka i moi bracia. bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką" (Mk 3,32-35). Po raz kolejny zrozumiałam, że mój Syn już do mnie nie należy. Jego rodziną stali się wszyscy, którzy przyjęli Dobrą Nowinę, posłanie zbawienia, jakie powierzył Mu Ojciec.

Dziennikarz: Kiedy ponownie ujrzałaś swego Syna?

Maryja: W godzinie próby, gdy opuszczony przez wszystkich, zdradzony przez jednego ze swych uczniów - Judasza, został pojmany przez żołdaków po pełnej trwogi modlitwie w ogrodzie oliwnym, a potem przekazany kapłanom, którzy mieli Go osądzić.

Dziennikarz: Czy wcześniej do Jerozolimy?

Maryja: Tak, udałam się tam, by uczestniczyć w uroczystościach święta Paschy i przede wszystkim, by spotkać się z Jezusem. Widziałam Jego triumfalny wjazd do miasta, gdy ludzie kładli przed Nim swe płaszcze i słali Jego drogę zielonymi gałązkami. Wołali: "Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie!" i towarzyszyli Mu aż do świątyni (Mk 1,1-11). Jednak zdawałam sobie sprawe, że ten triumf wzbudzi jeszcze większa nienawiśc Jego wrogów, którzy spiskowali. mając zamiar Go zabić. Rzeczywiście, kilka dni później został zatrzymany w ogrodzie Getsemani, gdzie modlił sie wraz z Apostołami (J 18,1-11).

Dziennikarz: Od kogo się o tym dowiedziałaś, Matko?

Maryja: W Jerozolimie przyłączyłam sie do grupy kobiet, wśród których była Maria Magdalena, Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda, Zuzanna oraz wiele innych. One szły za Jezusem i Apostołami, usługując im i użyczając swego majątku (Łk 8,2-3). To właśnie one powiadomiły mnie o tym, co się stało. Szybko przyszłyśmy na dziedziniec pałacu, gdzie najwyżsi kapłani, Annasz i jego zięć Kajfasz, odbywali sad nad Jezusem w sali zgromadzeń sanhedrynu. Na wewnętrznym dziedzińcu byli także Piotr i Jan.

Dziennikarz: Czy mogliście Go zobaczyć?

Maryja: Tak, o świcie, gdy związany jak złoczyńca, z twarza pokrytą śladami po uderzeniach, był prowadzony do namiestnika Poncjusza Piłata, by zatwierdził on wyrok śmierci, co nakazywały rzymskie przepisy obowiązujące wówczas w całym kraju. wmieszałyśmy się w tłum zgromadzony przed pałacem namiestnika. Ludzie podburzeni przez kapłanów, z nienawiścia krzyczeli: "Zasłużył na śmierć! Na krzyż z Nim! Na krzyż z Nim!".

Dziennikarz: Ale wydaje mi się, że Piłat próbował uratować Jezusa przed śmiercią?

Maryja: Tak. Prosiła go o to także jego żona, Klaudia Prokula. Zgodnie ze zwyczajem nakazujacym uwolnić z okazji święta jednego ze skazanych, Piłat chciał uwolnić Jezusa, lecz tumy krzyczały, że należy uwolnić Barabasza, rabusia i zabójcę. Wobec tego Piłat chcąc spowodować współczucie tłumu i zaspokoić jego pragnienie krwi, nakazał wychłostać Jezusa oraz włożyć Mu na głowę koronę cierniową i purpurowy płaszcz. Nie znajdując w Nim winy, Piłat kazał wyprowadzić Go na zewnątrz, mówiąc: "Oto Człowiek! Oto wasz Król!"; lecz tłum wył:"UkrzyżujGo! Ukrzyżuj Go!". I Piłat poddał się wyrokowi ludu. Jezus, mój Syn, Syn Boży, bity, torturowany, wyszydzony jak najgorszy złoczyńca! Myślałam, że umrę z bólu i rozpaczy (Mt 27,11-31).

Droga miłości

Dziennikarz: Wielkie musiało być Twoje cierpienie, Matko...

Maryja: Wierzyłam i miałam nadzieję, że umrę, lecz Bóg mnie podtrzymywał. Musiałam przecież nadal trwać przy naszym Synu, by cierpieć wraz z Nim i współuczestniczyć w zbawieniu świata. Przypomniałam sobie proroctwo Symeona w świątyni: "a Twoją duszę miecz przeniknie".

Dziennikarz: Czy szłaś za Jezusem podczas Jego bolesnej wędrówki?

Maryja: Widziałam wszystkie Jego upadki pod cieżarem krzyża i okrutne ciosy, którymi zmuszano Go do powstania; widziałam pomoc ofiarowaną Mu przez Szymona Cyrenejczyka i spotkanie z Weroniką, która otarła Mu pot i krew z zakrwawionego czoła; widziałam też grupę płaczących kobiet.

Dziennikarz: Który moment był dla Ciebie najbardziej bolesny?

Maryja: Kiedy na Górze Kalwarii zdarto z Niego szaty, otwierając ponownie Jego straszliwe rany powstałe w trakcie biczowania, a potem rozpostarto Go na krzyżu, przybijając gwoździami. Każdy odgłos młota rozdzierał mi duszę, tak jakby gwoździe przebijały moje własne ciało.

Dziennikarz: Kto był z Tobą przy krzyżu?

Maryja: Maria Magdalena, Maria, żona Kleofasa i Jan, najmłodszy z Apostołów, który był Jezusowi szczególnie drogi. Najpierw staliśmy oddaleni, potem centurion pozwolił nam podejść bliżej: mogłam wtedy objąć krzyż, na którym wisiał mój Syn, podnieść na Niego oczy i zobaczyć to Boże ciało zamienione w jedną wielką krwawiącą ranę.

Dziennikarz: Usłyszałaś zatem Jego ostatnie słowa?

Maryja: Tak: z ogromną miłością wybaczył swoim oprawcom, mówiąc: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23,34); słyszałam też jak jednemu z powieszonych obok złoczyńców rzekł: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23,43). Przed śmiercią spojrzał na mnie i powiedział, wskazując wzrokiem na Jana: "Niewiasto, otosyn Twój", a do niego: "Oto Matka twoja" J 19,26-27). W tamtej chwili zrozumiałam i zaakceptowałam to, że stałam się matką wszystkich ludzi, zbawionych przez mojego Syna za cenę nieskończonego bólu i śmierci krzyżowej.

Dziennikarz: A czy wiedziałaś, że Jezus pokona śmierć i trzeciego dnia zmartwychwstanie?

Maryja: Oczywiście. Ale ani ta świadomość, ani moja pewność, że umierając, Jezus niszczy grzech i śmierć; nie umniejszały mojego straszliwego cierpienia tamtych godzin... Ani żałoby, kiedy po zdjęciu z krzyża położono Go w moich ramionach.

Dziennikarz: Powiedz mi, Matko, co dodawało ci sił podczas tych wszystkich ciężkich prób, na które byłaś wystawiana?

Maryja: Wiara w Boga, niezachwiana pewność Jego miłości oraz przekonanie, że jeśli wybrał mnie do tak wielkiego zadania, to muszę sprostać.Droga bólu, do której mnie powołał Bóg, stała się największym dowodem miłości, przez co wraz z Jezusem mam swój udział w zbawieniu wszystkich ludzi.

Dziennkarz: Dziękuję Ci, Matko; pomóż także nam, byśmy potrafili powiedzieć Bogu: "Tak", kiedy nas wezwie. "Módl sie za nami, teraz i w godzinę śmierci naszej". Amen.

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się , żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?

Wspomóż nas

wesprzyj serwis

Różne teksty maryjne

  • Akatyst
    Akatyst wiernie ukazuje Maryję jako obecną i działającą wszędzie, gdzie mamy do czynienia z tajemnicą człowieczeństwa Chrystusa, które dała Mu Maryja.
  • Akt Oddania Matce Bożej Jana Paw...
    Podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, papież Jan Paweł II, 4 czerwca 1979 r., w przemówieniu na Jasnej Górze ponowił akt oddania narodu polskiego pod opiekę Maryi.
  • Biblijne podstawy różańca
    Modlitwa różańcowa jest więc ukazaniem drogi naszego zbawienia.Różaniec jest modlitwą mówiącą o życiu Jezusa i Maryi i o naszym życiu - dlatego włączamy do niej również te nasze sprawy.
  • Być Maryją
    Świadectwo.
  • Być rycerzem Maryi
    Z Aleksandrą i Karolem Wojtynami, małżonkami należącymi do Rycerstwa Niepokalanej (MI), redaktorami pracującymi w Wydawnictwie Ojców Franciszkanów Niepokalanów, rozmawia Dorota Mazur ("Czas Serca" wrzesień-październik 2010).
  • Bym mogła pomagać
    Świadectwo.
  • Cały czas kocha
    Świadectwo.
  • Co nam mówi wcielenie Syna Bożego?
    W Chrystusie Bóg naprawdę przyszedł na świat, wszedł w naszą historię, zamieszkał pośród nas, wypełniając w ten sposób głębokie dążenia istoty ludzkiej, aby świat stał się naprawdę dla człowieka domem... (z kazania Benedykta XVI, wygłoszonego na Kubie 27 marca 2012).
  • Co zawdzięczamy Maryi?
    Rolę Maryi w życiu Kościoła i poszczególnych chrześcijan odkrywano powoli, ale już w starożytności pojawiają się te elementy kultu i nauki o Matce Pana, które dziś praktykujemy.
  • Co zrobiłaby Maryja
    Świadectwo.
  • Cudowny Medalik a symbole masońskie
    Jako organizacja tajemna masoneria posługuję się licznymi tajemnymi znakami... Błędem jest jednak dopatrywanie się ich wszędzie tam, gdzie są użyte podobne elementy.
  • Cytaty maryjne
    Jako organizacja tajemna masoneria posługuję się licznymi tajemnymi znakami... Błędem jest jednak dopatrywanie się ich wszędzie tam, gdzie są użyte podobne elementy.
  • Czułość Boga
    Fragment z książki ks. Carmelo La Rosa Mistrzyni czułości, 31 ścieżek ku Bogu.
  • Czy Maryja może pomóc duszom w c...
    Ktoś może się oburzać, że katolicy, widząc w Maryi Orędowniczkę, Pośredniczkę, Wybawicielkę, przypisują Jej atrybuty wręcz Boskie...
  • Czy Maryja uzdrawia?
    Podczas wesela w Kanie, kiedy zabrakło wina, to właśnie Maryja powiedziała Jezusowi: "Nie mają więcej wina". Jezus odpowiedział Jej: "Nie nadeszła moja godzina, aby zrobić pierwszy cud", ale Maryja miała wiarę charyzmatyczną i wiedziała, że Jezus zrobi coś, co rozwiąże problem.
  • Czym jest Boże macierzyństwo Maryi?
    Pytanie to stawia nas w zupełnie niezwykłej perspektywie...
  • Czym obrażamy Maryję w Niepokala...
    W czasie objawienia w Pontavedra 10 grudnia 1925 r. Matka Boża prosiła Łucję, by wierni odprawiali pierwsze soboty miesiąca i w ten sposób wyjmowali ciernie raniące Jej Serce.
  • Duch i Oblubienica
    Jan Paweł II, papież, 18 maja 1986 r. w encyklice DOMINUM ET VIVIFICANTEM, wskazał na Maryję jako Oblubienicę Ducha Świętego.
  • Dziecię i Jego Matka
    Matka Jezusa pojawia się w Ewangeliach tam, gdzie nie można było Jej pominąć, tam, gdzie jest mowa o poczęciu, narodzeniu i wychowaniu Jezusa. Inne wzmianki o Niej podkreślają fakt, że Jej rola Matki nigdy się nie skończyła.
  • Dzień Maryi
    "Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego" (Dz 1,14). "Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach" (Dz 2,42).
  • Dzień Matki Jezusa
    Nie zastanawiamy się nad nazwami dni tygodnia, chociaż używamy ich codziennie.A nazwy te mają swoją treść i swoją etymologię, a poza tym są powiązane z tajemnicami wiary.
  • El Gran Milagro - wielki cud
    Najbardziej wstrząsający cud maryjny z 1640 roku.
  • Królowo Polski
    Konferencja ks. Winfrieda Wermtera.
  • List do zakonników o peregrynacj...
    Peregrynacja kopii Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej po wszystkich klasztorach męskich w Polsce rozpocznie się 16 października 2013. Z tej okazji abp Józef Michalik skierował do zakonników specjalny list.
  • Macierzyńska troska Maryi
    30 grudnia 1987 r. Jan Paweł II, papież, w Roku Maryjnym ogłosił encyklikę Sollicitudo rei socialis ("o trosce społecznej Kościoła"). W zakończeniu encykliki wskazał, że Maryja "z macierzyńską troskliwością wstawia się za nami do swego Syna".
  • Macierzyństwo Maryi w ekonomii ł...
    Z konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen Gentium Soboru Watykańskiego II
  • Magnificat
    Magnificat jest arcydziełem Maryi, modlitwą umiłowaną i odmawianą przez katolików na przestrzeni wieków. Niech ono będzie i naszą modlitwą, pobudzającą do wdzięczności za wszystkie Boże dary...
  • Maryja a Eucharystia
    Konferencja ks. Winfrieda Wermtera.
  • Maryja pierwowzorem Kościoła
    Z konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen Gentium Soboru Watykańskiego II, z brewiarza, t.III, s. 1438.
  • Maryja pierwsza wśród wierzących
    Żyjemy w świecie, w którym "bycie pierwszym" stało się celem życia.
  • Maryja w działalności misyjnej C...
    Tobie, Jutrzenko zbawienia, powierzamy naszą drogę w nowym Milenium, aby pod Twoim przewodnictwem wszyscy ludzie odnaleźli Chrystusa, światłość świata i jedynego Zbawiciela. (Jan Paweł II, Akt zawierzenia Matce Bożej przyszłości świata).
  • Maryja w kapeluszu
    Czy Maryja nosiła kapelusz? Z pewnością nie było to nakrycie głowy popularne w Jej czasie. Malarze jednak późniejszych wieków czasami przedstawiali Ją z takim dodatkiem.
  • Maryja zamiast psalmów...
    Przychodzi czas, kiedy ludzie odkrywają maryjną drogę. Że jest najkrótszym szlakiem do Boga. Że to najpewniejszy sposób na zjednoczenie z Chrystusem.
  • Maryja, dziewczyna z Nazaretu
    Tekst zaczerpnięty z posynodalnej adhortacji "Christus vivit" papieża Franciszka.
  • Maryja, gwiazda nadziei
    Benedykt XVI o Maryi w encyklice "Spe salvi".
  • Maryja, Matka nadziei
    "Złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym" (1 Tm 4,10) - fragment orędzia Benedykta XVI na XXIV Światowy Dzień Młodzieży.
  • Matka Boża
    Boże Narodzenie przypomina nam tajemnicę Bożego Macierzyństwa Maryi. Pozwala nam podziwiać czułość Matki dla Syna, rodząc nadzieję, że podobnie czuły jest Ojciec Niebieski dla swoich w Synu przybranych dzieci.
  • Matka Boża w moim życiu
    https://maryjni.pl/matka-boza-w-moim-zyciu/
  • Matka miłosierdzia
    Jan Paweł II, papież, w encyklice Dives in misericordia pisał o Matce Bożej: "Maryja jest równocześnie Tą, która w sposób szczególny i wyjątkowy - jak nikt inny - doświadczyła miłosierdzia, a równocześnie też w sposób wyjątkowy okupiła swój udział w objawieniu się miłosierdzia Bożego ofiarą serca".
  • Matka na zawsze
    Maryja żyje nadal w jedności z Synem, w niebie i stamtąd już zawsze opiekuje się wszystkimi dziećmi, które w zamian za siebie oddał Jej Syn umierając na krzyżu.
  • Matka naszego zawierzenia
    4 marca 1979 r. Jan Paweł II ogłosił pierwszą swoją encyklikę REDEMPTOR HOMINIS (ODKUPICIEL CZŁOWIEKA). W niej umieścił rozdział poświęcony Maryi, wskazując, że nikt inny, tak jak Ona, nie potrafi nas wprowadzić w Boski i ludzki zarazem wymiar tajemnicy odkupienia.
  • Matka Odkupiciela
    Przez swoją wiarę Maryja stała się i jest Matką Odkupiciela Jezusa, ale jest także Matką wszystkich ludzi i wyprzedza nas, idąc na czele długiego orszaku świadków wiary.
  • Matka uczniów
    Krótka wzmianka o Maryi w Dziejach Apostolskich dowodzi, że Jej obecność we wspólnocie wierzących była od początku dostrzegana, a Jej rola w niej wzrastała.
  • Matka żyjących
    25 marca 1995, w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, papież Jan Paweł II na zakończenie encykliki EVANGELIUM VITAE ("Ewangelia życia") zwrócił uwagę na Maryję, Matkę odrodzonych do życia Bożego.
  • Miecz ducha
    Szybko odkryto: modlitwa na pierwszych różańcach nie tylko porządkuje życie duchowe pustelnika czy mnicha. Ona uzbraja go w broń skutecznie chroniącą przed atakami złego, który krąży wokół, by zaatakować i doprowadzić do grzechu. A nawet więcej: to nie tylko narzędzie skutecznej obrony! Różaniec pozwala pokonać zło, odepchnąć je, oczyścić świat z potęgi grzechu.