Nabożeństwa maryjne

10.09.2011

Zamyślenia różańcowe

19081 czytań · Drukuj

I. Tajemnice Radosne

1. Zwiastowanie.

Dzień zwiastowania był dla Maryi krokiem w nowy, zupełnie inny od dotychczasowego świat. Bóg ukazał Jej takie perspektywy, jakie Jej samej nigdy nie przyszłyby do głowy.

Została Matką Jezusa. Słowo "matka" otwarte jest zawsze na przyszłość. Nie wystarczy dać życie nowej istocie ludzkiej. Razem z tym aktem rodzi się powołanie towarzyszenia swemu dziecku na jego drodze aż po zgon. Maryja, zgadzając się być Matką Jezusa, zdaje sobie sprawę, że przestała należeć do siebie. Będzie służebnicą Tego, którego urodzi. Tym wierniejszą, że wie, kto Nim będzie. Czego zażąda od Matki służba takiemu Synowi? Dziś jest to jeszcze dla Maryi tajemnicą. Mówi jednak wielkodusznie: "Niech będzie tak, jak Bóg chce!".

Maryjo! Ucz mnie być wdzięczną za to, że jestem, i za to, kim jestem. Za to, że Bóg dał mi życie, a razem z nim moje własne, mnie dotyczace powołanie, którego pełną treść zna tylko On sam. Naucz mnie wchodzić w to powołanie rozważnie, z szacunkiem, ale i z wielką odwagą. Naucz mnie mówić jak Ty kiedyś: "Niech mi się stanie", na wszystko, ku czemu Bóg mnie poprowadzi. Wyproś mi konsekwencję i wytrwałość, bym nie zawiodła, i to pogodne zaufanie, z którym Ty złożyłaś w dniu Zwiastowania samą siebie w dobre ręce Boga.

2. Nawiedzenie.

Posiadanie Boga otwiera nas zawsze na drugiego człowieka. Dzielimy się z nim skarbem, którego pełne jest serce. Kto przeżył Nazaret, pójdzie więc ochoczo, nieprzymuszony, do Ain Karim, do Elżbiety, którą jest jego bliźni.

Niestety. Inaczej niż w Ewangelii, tę "Elżbietę" trudno nieraz przekonać, że przynosimy jej Jezusa. Czego jednak nie potrafią usta, zrobią zazwyczaj dwie pracowite, z braterską pomocą wyciągnięte do bliźniego ręce. W świecie, który choruje na przesyt słów, te niosące pomoc rece są dziś wyjątkowo skutecznym głosicielem Ewangelii.

Maryjo! Ty najlepiej ze wszystkich rozumiałaś, że Bóg nie da się zawłaszczyć. On zawsze jest "dla". Nawet Matce nie wolno Go rezerwować dla siebie. Toteż jeszcze przed narodzeniem Jezusa niosłaś Go do Elżbiety, rozpoczynając w ten sposób niekończący się szlak Twojego pośredniczenia w spotkaniach Boga z ludźmi. O, przynieś Jezusa i do mojego niegodnego serca! Niech ubogacone tym darem rozśpiewa się - jak Ty kiedyś - swoim Magnificat. Ale niech też rozumie, że kto wziął, musi i dawać! Siebie i swoje. Jak Syn Twój, Maryjo, dał siebie ludziom. Jak Ty dałaś Go nam.

3. Narodzenie.

W Betlejem, "mieście chleba", przychodzi na świat Ten, który powie o sobie: "Ja jestem chlebem życia" (por. J 6,35.48). Bóg składa ten chleb w czułe i zapobiegliwe ręce Maryi oraz Józefa. Dziś będą go one tylko strzec. Ale już od jutra zaczną obdzielać nim innych. Bo głodnych jest wielu. Czy jednak świat wyciągnie po niego ręce?

W świętą noc Narodzenia pytania te drzemią jeszcze bez odpowiedzi. Maryja wie więcej niż inni. Nie wszystko, ale akurat tyle, ile trzeba, by prawidłowo ustawić własne życie. Wierzy, że idą nowe czasy, które należeć będą do Jej Dziecięcia. Ona pierwsza wchodzi w te czasy swoim bezgranicznym oddaniem. Ona pierwsza kosztuje smaku tego chleba, który później, przez wieki, sycił będzie wszystkie głody wierzących. W służbę Chrystusa oddaje ofiarnie samą siebie i wszystko, co ma. To wystarczy, by żłób nowo Narodzonego przestał być ubogi.

Maryjo! Na ołtarzach naszych świątyń mamy dziś ten sam "Chleb życia", który w noc Narodzenia złożony był w Twoje matczyne ręce. Niestety! Jakże obojętnie przechodzimy dziś obok tego skarbu... Pustoszejące kościoły, zatrzaśnięte na głucho uszy i serca, a jeżeli gdzieś jeszcze jakiś głód, to nie taki, który zaspokaja Dar "domu chleba". Obudź nas, Maryjo, z letargu! Wstrząśnij sercami! I Jezusa, błogosławiony owoc Twojego łona, ukaż nam - ludziom sytym i zaprzedanym doczesności. Ukaż nie dopiero kiedyś, po ziemskim wygnaniu, ale już dziś i teraz, kiedy jest On nam najbardziej potrzebny!

4. Ofiarowanie.

Pierworodni należą do Pana. Tak powiedziano ojcom (por. Wj 13,2.12.15). W Nowym Przymierzu Bóg jest bardziej wymagający. Jego szczególną własnością jest każdy. Za wszystkich bowiem umarł Chrystus (por. 2 Kor 5,15). Każdego też zaprasza Jego Ewangelia do bezzwrotnego daru z siebie.

Starodawny obrzęd ofiarowania w świątyni kopiuje - w o wiele głębszym sensie - nasz chrzest. Od przyjętych tam na siebie zobowiązań nie ma wykupu. Na szczęście ze słabymi ludźmi, jakimi jesteśmy, jest zawsze Matka. Jej wstawiennictwo sprawia, że nieosiągalne staje się możliwe, a trudne nie wymaga heroizmu. Dzięki modlitwom Maryi, Jezus - "ustanowiony na upadek i powstanie wielu" (por. Łk 2,34) - może być dla poświęconego Panu tylko ratunkiem, zbawieniem i wciąż krzepiącą nadzieją. Trzeba tylko stać blisko Maryi. Z Nią się nie przegrywa.

Maryjo! Matko wszystkich wielkodusznych i hojnych! Wyproś mi łaskę, bym nie odbierała Bogu tego, co już przecież nie jest moją własnością. Nabyta za wielką cenę, niech nigdy nie zrywam więzów krwi łączących mnie z Jezusem. Niech zawsze trwam przy Nim tak wierna i gotowa na wszystko jak Ty, ofiarująca kiedyś wraz z Nim samą siebie w jerozolimskiej świątyni.

5. Znalezienie.

Nasz Bóg lubi się ukrywać. Nigdy w dziejach nie ukazał On swojej twarzy człowiekowi. Więc choć jest blisko, choć w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (por. Dz 17,28), trzeba Go ciągle szukać, i to czasem znacznie dłużej, niż Maryja szukała Syna zagubionego w Jerozolimie.

To szukanie ma ogromne znaczenie. Nie szukamy przecież rzeczy błahej, obojętnej dla nas i bez wartości. Szukamy Skarbu! Jeżeli tym szukaniem kieruje miłość, to Bóg płaci za nią natychmiast. Kto więc tak szuka Boga, ten już Go znalazł, choć może nie czuje jeszcze słodyczy Jego obecności.

"Szukajcie, a znajdziecie" - obiecał Jezus (Mt 7,7). Życie wypełnione wyglądaniem Boga rośnie ku spotkaniu Go zarówno tu na ziemi, jak i przede wszystkim tam, w Domu, gdzie pozwoli On nam oglądać siebie twarzą w twarz.

Maryjo! Bądź moją Przewodniczką na drodze szukania Boga! Niech to szukanie cechuje Twoją gorliwość, Twój pośpiech, Twoje skoncentrowanie całej uwagi na jednym: "Muszę Go odnaleźć!". Daj, bym Znalezionego strzegła zazdrośnie w swoim sercu i nie pozwoliła nikomu, by mi Go zabrał. Ty wprowadź Go w mój dom. W przeciwieństwie do tamtego w Nazarecie, w którym On był Tobie poddany, ja - w moim domu - dołożę starań, bym to ja stała się tą, która słucha i jest poddana, i bym przy Jezusie i dzięki Niemu rosła coraz pełniej w łasce u Boga i u ludzi.

II. Tajemnice Światła

1. Chrzest Chrystusa.

Zapowiedź Jana Chrzciciela, że nadchodzi Bóg-Sędzia, który ogniem swego gniewu spali każde splamione grzechem serce, ściągnęła nad Jordan tysiące pokutujących. Stanął wśród nich i Jezus. Symbolicznym obrzędem zanurzenia w wodzie, któremu się poddał, choć przecież sam jest bez grzechu, rozpoczął swą wielką misję Zbawiciela świata. Jej celem jest wyzolenie człowieka z kajdan zła i przywrócenie go Bogu.

Od momentu swojego chrztu w Jordanie zacznie Jezus ukazywać tak słowem, jak i czynem, a przede wszystkim krwawą ofiarą z własnego życia, że można być wolnym, czystym i pożytecznym dla drugich, a jednocześnie stać się - podobnie jak On - "synem umiłowanym, w którym Bóg ma upodobanie" (por.Mk 1,11). Co więcej: On umożliwi każdemu z nas osiągnięcie tych wyżyn.

Maryjo! Niewykluczone - choć milczy o tym Biblia - że towarzyszyłaś kiedyś Synowi nad Jordan, współuczestnicząc w Jego chrzcie. Jeżeli tak, to był to jednocześnie dzień - jakże gorzkiego dla każdej matki - rozstania ze swoim jedynym dzieckiem. Jezusa zabierało Ci dziś Jego wielkie powołanie. Do pustego domu wrócisz już sama.

O Matko nas wszystkich - opuszczonych, samotnych i pozostawionych na boku - zaproś każdego w welką ciszę własnego serca, mądrze i z pogodą przeżywającego odejście Syna. Powiedz ludziom, że Ten Twój Wielki Nieobecny może być dla wszystkich i zawsze - podobnie jak jest dla Ciebie - bliski, czuły i kochający, o ile tylko zechcą i Go o to poproszą. Pocieszycielko smutnych, weź nas ze sobą na spotkanie z Pokojem i Miłością.

2. Wesele w Kanie.

Jakże dalekim jest pierwsze publiczne wystąpienie Chrystusa od tego pełnego grozy portretu Mesjasza, który Jan Chrzciciel ukazywał swoim uczniom nad Jordanem. Do Kany Galilejskiej nie zjeżdża więc na ognistym wozie Sędzia i Mściciel grzechu, ale w Jezusie przychodzą ratunek i pomoc. W Jezusie, swoim Synu, Bóg dał ziemi nie Sędziego, ale Zbawiciela. Wystarczy Go bliżej poznać, by Mu oddać serce.

Wielu z nas żyje niestety nadal wyłącznie Starym Testamentem, do tego źle rozumianym, boi się Boga i służy Mu z obawy przed karą. Ale nasze czasy, czasy Jezusa, zaczęły się nie Sądem Ostatecznym, lecz weselem w Kanie Galilejskiej. Podchodźmy więc do naszego Zbawiciela z wielką ufnością i nawet wtedy, gdy serce jest puste, albo wypełnione jedynie jałową wodą pospolitości. Prośmy, a On zrobi z niej doskonałe wino, godne weselnego stołu.

Maryjo! Pisarze i artyści prrzyzwyczaili nas patrzeć na Ciebiealbo jako na szczęśliwą Matkę, tulącą w objęciach Jezusa, albo jako na uosobienie boleści przy krzyżu Syna. Wesele w Kanie Galilejskiej widziało Cię inną. Zatroskaną. I właśnie to jest charakterystycznym rysem Twojego życia. Przez wiele lat martwisz się o los Jezusa. Później weźmiesz na barki troskę o wszystkie dzieci, które Syn powierzył Ci z krzyża. Ale żadne z tych zmartwień nie dotyka głębi Twojego serca. Tam panuje pokój i zawierzenie Bogu. Jemu ufasz. Na Niego liczysz. Maryjo! Jakże bardzo potrzebna nam ta umiejętność dzielenia naszych trosk z niebem. Naucz nas, Matko, Twojego pacierza z Kany, szeptanego sercem: "Jezu, ufam Tobie".

3. Nauczanie Chrystusa.

"Wy będziecie moimi świadkami" (por. J 15,27). Jezus już odszedł, a przynajmniej przestał być dostrzegalny dla naszych zmysłów. Przebrzmiały Jego słowa, ustało dotknięcie wszechmocnych rąk, przygarniających nawet grzeszników i leczących każdą słabość. Została Ewangelia. Ale to tylko książka o Nim, a dzisiejszy świat nie przepada za czytaniem. Szuka raczej żywego świadectwa. Czeka na kogoś, kto samym sobą, swoim przykładem ukaże, że według zaleceń Mistrza z Nazaretu da się żyć mądrze, twórczo, wartościowo, godnie i owocnie. Czy patrząc na moje życie, zdoła ktoś zrozumieć, kim był Jezus i jak bardzo kochał człowieka? Czy pójdzie za Nim, bo ja idę? Daj mi, o Panie, bym zrozumiała, że od ewangelicznego ustawienia własnego życia zależy moja przyszłość i - być może - przyszłość wielu moich braci.

Maryjo! Już od pierwszych dni po narodzeniu Jezusa, Ty, Matko, wiedziałaś, że żaden szczegół dotyczący Jego Osoby nie jest bez znaczenia. Później także każde słowo Syna brałaś poważnie, starałaś się zrozumieć jego treść i usłyszane wprowadzić w życie (por. Łk 2,19,51). Jakże bardzo trzeba mi Ciebie prosić przynajmniej o cząstkę tego szacunku dla Słowa Bożego, przychodzącego do mnie w Ewangelii. Ono powinno być drogowskazem dla mojego życia i najwyższym autorytetem w dialogu ze światem.

Matko, wierna Strażniczko wszystkich słów Syna, wyproś mi u Niego, bym nie tylko umiała słuchać tego, co mówi mi Bóg, ale także, by słowo zbawienia stało się dla mnie niegasnącym światłem, za którym konsekwentnie pójdę przez całe życie.

4.Góra przemienienia.

Nie jesteśmy stworzeni dla dolin. Korzeniami tkwimy wprawdzie w ziemi, ale nakaz natury i łaski każe nam róść w górę. Nasza ojczyzna jest wysoko. Jezus pragnie dać wybranym przez siebie uczniom zrozumienie tej wielkiej prawdy, że podobnie jak On "nie jest stąd" (por. J 8,23;17,14 itp.), i oni przeznaczeni są, by kiedyś dzielić z Nim chwałę u Ojca (por. J 14,2-3.18; 17,24 itp.). W tym celu prowadzi ich na Górę Przemienienia. Nauka, jaką tu otrzymują, jest szczególnie ważna, ponieważ idą dni rozpaczy. Ale Jezus zmartwychwstanie.

Gdy ciężko i ciemno, gdy wewnątrz lęk, a zewnątrz prześladowanie, pogarda czy choćby niezrozumienie najbliższych, pomyślę, że stworzona zostałam i żyję dla innego świata. I jeżeli iść będę wiernie za Chrystusem, to do tego świata dotrę! Góra Przemienienia zaprasza.

Maryjo! Nie zostałaś zaproszona przez Syna na Górę Przemienienia. Ale Ty nieustannie nosiłaś niebo w sobie. Dziwne niebo. Bez blasku, bez urzekających wizji, bez słodyczy kosztowania chwalebnego końca drogi. Twoim niebem był Jezus. Nie ten zapraszający swoich już na wypłatę po pracy, ale ten, który każe siebie naśladować. Nim żyłaś od chwili Zwiastowania. A nie było wcale łatwe iść po śladach Syna. Przeżyłaś wiele ciemnych i bolesnych dni. Ale zawsze stał przed twoimi oczyma Jego wzór. Żyć według niego - to było Twoje niebo. Weź mnie, Maryjo, na tę drogę ku Górze Przemienienia. Gdy podasz rękę, może i ja zakosztuję, że pełnić wolę Boga to stać już jedną nogą w niebie.

5. Eucharystia.

"To czyńcie na moją pamiątkę" (Łk 22,19). Jest to nie tyle oferta, ile nakaz korzystania ze zbawczych owoców krzyża. To także zaproszenie: Ilekroć spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pana głosicie" I1 Kor 11,26). Wiemy, że była to śmierć krzyżowa. Jezus zachęca nas, uczestnków Eucharystii, do dzielenia z Nim także tych najboleśniejszych tajemnic Jego życia. Może nie od razu krzyż, gwoździe i grób - ale cierpienia zakosztuje każdy.

Na szczęście karmiąc się Eucharystią, nie wchodzimy w to cierpienie sami. Ukryty w niej Jezus uczy, jak cierpieć, by miało to sens, by nas nie zdruzgotało. Co więcej: On to wszystko włącza we własną mękę, nadając naszemu cierpieniu wartość przekraczającą ramy doczesności. "Skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale" (Rz 8,17). Obym o tym zawsze pamiętała. Szczególnie wtedy, gdy ciężko!

Maryjo! Pozostanie tajemnicą, jak Ty przeżywałaś Eucharystię. Po wniebowstąpieniu Syna tylko ona gwarantowała Ci dalszą obecność Jezusa. Obecność rzeczywistą, choć pod osłoną sakramentalnych postaci. Dla nas ta zasłona chleba i wina jest trudną - mimo wiary - do pokonania przeszkodą. Ty także widziałaś tyle, ile widzimy wszyscy. Ale Ty miałaś o wiele większą wiarę niż my. Doskonaliłaś ją całe życie, szczególnie w czasie męki Jezusa i pod krzyżem. Toteż nauczyłaś się wierzyć słowom Syna wiernie i bez zastrzeżeń. Chciałabym, o Maryjo, w Twojej szkole nauczyć się takiej wiary, bez zbędnych pytań, bez ludzkiego mędrkowania. Niech wobec Eucharystii stoję Twoim sercem. Niech wierzę i kocham jak Ty.

III. Tajemnice bolesne

1. Ogrójec.

Przychodząca do nas wola Boża najczęściej nie jest łatwa. Burzy wszystko, co zastała, zagradza drogi proste i utarte, odziera z tego, co posiadamy, pcha w ofiarę, a nawet na krzyż. Jezus pokazał nam, że w takich chwilach trzeba się modlić. Długo, uparcie, z pełnym zaangażowaniem serca.

Być może nasza modlitwa nie zostanie wysłuchana. Bóg niechętnie zmienia plany, które powziął względem człowieka. Mimo to modlitwa ma sens. Dzięki niej wejdziemy w próbę duchowo uzbrojeni, rozumiejący sens ofiary i nie skłóceni z Bogiem. Krótkie: "Niech się dzieje wola Twoja, Panie", stawia nas blisko Jezusa. A stać po Jego stronie to już na pół zwyciężyć. Noc Ogrójca przygotował Bóg dla wszystkich. Szczęśliwi, którzy umieją odczytać do końca jej trudną, ale zbawczą, bo Bożym palcem pisaną treść.

Maryjo! Nie byłaś ciałem tam, gdzie spływał krwawym potem Twój Syn na godzinę przed męką. Byłaś sercem. Bo ono - wypełnione Jezusem od chwili Zwiastowania - towarzyszyło Synowi wszędzie. Ileż Twoich dzieci, iluż z nas przeżywa dziś swój Ogrójec: noce trwogi, opuszczenia i lęku o przyszłość. Bądź przy nas blisko, o Matko, w takich godzinach ciemności. Niech nie dezerterujemy przed krzyżem, nie popadamy w małoduszność. Wyproś nam wiarę, że gdy najciemniej i najtrudniej, najbliżej nam do Boga. Najbliżej także do Ciebie. Przecież matki nie szczędzą serca, troski i pomocy przede wszystkim tym dzieciom, które są najbardziej udręczone.

2. Biczowanie.

Dobro będzie zawsze atakowane. Bicze oprawców strzępią się częściej na plecach ludzi sprawiedliwych niż złoczyńców. Najsprawiedliwszy nie chciał być tutaj wyjątiem. Piłat uznał, że Chrystus jest bez winy, a przecież kazał Go ubiczować (por. J 18,38;19,1). Nie otwierajmy szeroko oczu ze zdziwienia, gdy za dobro zapłacą nam złem, za życzliwość obojętnością, za serce wzgardą. To znak, że weszliśmy na drogę Syna Człowieczego. Nie będzie przez to mniej bolało. Ale myśl, że dzielimy los Jezusa, uchroni nas od rozpaczy, nienawiści do człowieka i buntu przeciw woli Bożej. Im bliżej staniemy w takich chwilach przy Ubiczowanym, tym jesteśmy bezpieczniejsi i tym bardziej nie do pokonania!

Maryjo! Pomijani, pogardzani, upokarzani, bici potrzebują - bardziej niż inni - Matki. Nie osłoni ich Ona przed ciosami, ale też nie to jest Jej zadaniem. Pocieszycielko wszystkich udręczonych, wypraszaj swoim dzieciom siłę do znoszenia tego, co w życiu znieść trzeba. Prowadź nas do Twojego ubiczowanego Syna! Niech On nauczy nas tej trudnej sztuki: w czasie chłosty zaciskać zęby, a sercem przebaczać katom!

3. Koronowanie cierniem.

Bogactwa, a więc i złotą koronę, nazwał kiedyś Jezus w swojej Ewangelii "cierniami" (por. Mt 13,22). Pod takie ciernie nigdy nie pochylił głowy. Uciekał, gdy chciano Go obwołać królem (por. J 6,15). Ale prawdziwy kolczasty krzew dostąpił zaszczytu, że spleciono z niego wieniec bólu i wzgardy dla Najświętszego.

Odtąd, wchodząc w świat wiary i naśladowania Jezusa, odtrącić muszę, jak On odtrącił, blichtr bogactwa i zaszczytów, wszystkie te pozłacane półprawdy i półwartości, które zatrzymują mnie przy sobie i dyspensują od pójścia dalej. Dopiero bowiem w bolesnym procesie cierniem koronowania poddaje się moje dumne, bezpańskie i jaśniepańskie, nieokiełznane "ja" trudnym dla ludzkiej natury regułom, które dla życia świata i dla mojego dobra napisał Bóg. Tylko spod takiego ciernia wyrasta zieloną roślinką chrześcijanin.

Maryjo! Natura każe nam nosić głowę wysoko. Próżność i pycha kuszą ponadto, by ją zdobić świecidełkami rzeczy bezwartościowych, które jednak na ziemi są w wielkiej cenie. Jezus natomiast zaprasza w świat pokory, cichości i przebaczania doznanej krzywdy.

Matko Syna ukoronowanego cierniami! Ucz nas chrześcijaństwa budowanego na wierze, które schyla głowę tylko przed Bogiem, ale które przy tym umie być tolerancyjne, łagodne, cierpliwe i raczej samo pozwoli ukoronować się cierniem, niż wbije cierń w ciało bliźniego.

4. Dźwiganie krzyża.

Nie zostaliśmy stworzeni do cierpienia ani krzyża. Gdyby nie grzech, nie musielibyśmy wlec się jak skazańcy ku Górze Trupiej Głowy. Ale co się stało, już się nie odstanie! Mimo to nasza droga krzyżowa nie musi być przekleństwem i prowadzić ku zagładzie. Dołączmy tylko do Chrystusa, który właśnie nią idzie. Nauczy nas On, jak dźwigać belkę krzyża, by nie uwierała zbyt boleśnie i nie powodowała niegojących się ran; pokaże, jak przyjmować pomoc, zarówno od swoich, jak i od obcych; i jak pozwolić zabrać sobie wszystko, nawet to, co tak bliskie jak koszula ciału, ale ocalić przy tym w sobie godność człowieka i przyjaźń z Jezusem. W takiej sytuacji nawet najokropniejsza śmierć traci wiele ze swej grozy; a już całkiem - dotychczasową beznadziejność.

Maryjo! Na drodze krzyża, którą kroczymy wszyscy, i której, mimo największych nawet wysiłków, nie zdołamy ominąć, tak dobrze byłoby spotkać Ciebie! Dla Jezusa idącego na śmierć spotkanie z Tobą było dodatkowym, jednym więcej cierpieniem. Dla nas może to być pociecha, podpora, czasem nawet ostatnia deska ratunku. Twoja dłoń, Maryjo, nie zdejmie nam co prawda z pleców krzyża. Wskaże jednak na jego ukrytą wartość, odkąd dotknęły go ręce Jezusa. A Twoja bliskość wleje także - być może - w nasze chore, tak łatwo zniechęcające się serce odrobinę tej świętej determinacji, z jaką Ty sama szłaś niegdyś za Synem na Golgotę.

5. Ukrzyżowanie.

Na hańbiącej szubienicy krzyża umiera Nieśmiertelny. Pod krzyżem stanęły nienawiść i Miłość. Nienawidzących Jezus rozgrzesza. Tym, którzy kochają, każe stworzyć nową rodzinę, by miał do kogo powrócić, kiedy po trzech dniach zmartwychwstanie. Zaproszono i nas do tej świętej Rodziny. Czy nie za wysokie progi? Nie! Pod warunkiem, że drzwi naszego nowego domu rozewrze nam wiara, a do wnętrza wprowadzi przychodzących miłość. Krzyż nie jest przegraną ani końcem. Choć dla Żydów jest to zgorszenie, a dla Greków głupstwo (por. 1 Kor 1,23), dla nas oznacza on wszystko, co najwartościowsze, najbardziej pożądane i jedynie się liczące: życie, przyjaźń z Bogiem i nieśmiertelność. Ciepłe spotkanie z Jezusem i Maryją. Dziś i teraz we łzach. Jutro w radości.

Maryjo! Na Kalwarii Jezus umarł za mnie. Co wobec tego powinnam zrobić ja? Czy też umrzeć? Cóż jednak za pożytek ze śmierci grzesznika? Z krzyża Jezus sam powiedział, co jest Jego wolą, gdy chodzi o nas. "Weź Maryję do siebie!" (por. J 19,27). Zrobił to już uczeń Jan. Ja również mogę być - jak on - zaszczycona i szczęśliwa, znajdując w Tobie, Maryjo, własną Matkę. Niegodna tak wielkiej łaski, proszę dziś: "Okaż mi się Matką!". Ufam, że Ty mnie nauczysz i Ty mi dopomożesz doróść kiedyś do godności córki. Równocześnie Jezusa i Twojej.

IV. Tajemnice Chwalebne

1. Zmartwychwstanie.

Wolelibyśmy zapewne, by Chrystus, zmartwychwstając, zrobił to bardziej widowiskowo. Ileż by pytań odpadło! Iluż niedowiarków musiałoby zamilknąć! Ale Zmartwychwstanie, podobnie jak Wcielenie, osłania tajemnica. Tajemnica, która nie odstrasza, ale wręcz zaprasza w swój świetlisty mrok.

Jezus często pytał przychodzacych do Niego: "Czy wierzysz?". W wiedzę wchodzimy zimni i obojętni. Jest ona jak nieangażujące uczuciowo równanie matematyczne. Natomiast wiara stanowi nieprzymuszoną radosną decyzję osoby, która wierzy Bogu na słowo. Czasem trzeba długo dreptać po gmatwaninie labiryntu wiedzy, zanim odnajdzie się uszczęśliwiającą furtkę w "Wierzę!". W swoim Zmartwychwstaniu Jezus zaprasza nas po prostu w taką właśnie furtkę. "Nie mędrkuj! Uwierz w to, co ci mówię!"

Maryjo! Oszczędź nam żmudnego błądzenia po manowcach, gdy idziemy ku najbardziej uszczęśliwiającej prawdzie Ewangelii. Podziel się z nami własną wiarą, dzięki której Wielkanoc nie była dla Ciebie zaskoczeniem, ale raczej kolejnym ogniwem w różańcu Jezusowych tajemnic, którymi Ty - ufna i spokojna - żyłaś od momentu Zwiastowania.

2. Wniebowstąpienie.

Jezus zabiera uczniom swoją widzialną obecność, by dać się im w nowy, bardziej tajemniczy, ale równie skuteczny sposób. "Jestem z wami aż do skończenia świata" (Mt 28,20). Ta obecność to nie tylko metafora. Nie samo wspomnienie. To realizm sakramentów Kościoła, to twórcza obecność w głoszonej całemu światu Ewangelii, to wciąż pulsująca miłość w posłudze wierzących na rzecz ubogich.

Nie zostawił nas sierotami! Dlatego nie zachowujmy się jak sieroty! Obejmijmy wiarą rzeczywistość zbawienia, która co dzień na nowo wychodzi nam naprzeciw. Od Jezusa dzieli nas tylko cienka ściana: "widzenie". Wiara pokonuje tę przeszkodę. Wiara wprowadza nas już do nieba!

Maryjo! W dniu Wniebowstąpienia traciłaś - który to już raz w życiu? - Jezusa. Odchodził, zostawiając Matkę. Czy było to jednak odejście? Czy jest na świecie coś, co - tak naprawdę - może rozdzielić miłujących się? Należeliście do siebie od zawsze, i na zawsze zostaniecie razem. Tylko sposób, w jaki Jezus będzie z Tobą, Maryjo, przez resztę Twojego życia na ziemi, nie będzie już tym wczorajszym ani jutrzejszym "twarzą w twarz". Ale zasłona wiary zawsze była dla Ciebie przezroczysta. Użycz mi Twoich oczu, Matko!

3. Zesłanie Ducha Świętego.

Przysłany nam przez uwielbionego Jezusa, a będący obietnicą Ojca (por. Łk 24,42), Duch Święty otwiera przed światem drogę nadziei, ukazując cel życia i wspierając słabe siły człowieka, by ten cel osiągnął. Słodki to Gość, ale wymagający!

Jest Ogniem, który pali w nas znikomość. Jest Wichrem. Burzy namioty, w których usiłujemy dostatnio się zagospodarować, zapominając, że stworzeni jesteśmy dla drogi. Jest Pociechą. Nie ociera wprawdzie łez z naszych oczu, ale sprawia, że nie są to łzy rozpaczy. Buduje w nas inny świat i chce, byśmy coś z tego lepszego świata próbowali stworzyć także tu, na naszej ziemi.

Maryjo! Oblubienico Ducha Świętego, otwarta przez całe życie na Jego twórczą obecność w Tobie! Naucz nas czujności, która nie pozwoli przegapić nawiedzin tego niebieskiego Gościa, gdy zjawi się, by nas zawłaszczyć dla Boga. Wyproś nam czystość serca, które na takie spotkanie nie może iść splamione. Wyproś też odwagę. Bo droga, na którą On zaprasza, nie jest nigdy spacerowym szlakem!

4. Wniebowzięcie.

Nadejdzie moment, gdy Bóg powie każdemu z nas, podobnie jak kiedyś powiedział do Maryi: "Pójdź!". Czy potrafimy dosłyszeć w tym wołaniu zapraszającą nas w swoje ramiona Miłość? Zależy to od tego, czym żyliśmy na ziemi i jak wygląda nasze zawierzenie Bogu. Szczególnie to drugie. Bo uwierzyć i zaufać to przekreślić najgorszą nawet przeszłość i - jak ci, o których mówi Ewangelia, z ulic i opłotków - otrzymać białą szatę godową, godną stołu Króla (por. Mt 22,9n). Nie każdy idzie do nieba jak Maryja. Ale w domu Ojca jest mieszkań wiele.

Maryjo! Ziemia jest nam ojczyzną, podobnie jak Tobie. Chyba bardziej niż Tobie. Ty, nawet mieszkając tutaj, żyłaś wysoko. My natomiast wrastamy w ziemię tak mocno, jakbyśmy tu mieli pozostać na wieki. Wyproś nam, Matko, taki - budowany na wierze - mądry dystans do doczesności, który nie przekreśla miłości do świata ani pracy dla niego, ale bogaci to wszystko radosną nadzieją na wysłużone nam przez Twojego Syna życie wieczne.

5. Ukoronowanie w niebie.

Jezus, biorąc Maryję z duszą i ciałem do nieba, brał Ją tam nie tylko jako swoją Matkę. Szła Ona do Niego także jako Matka nas wszystkich. Sam przecież złączył nas z Nią z wysokości krzyża nierozerwalnymi więzami pokrewieństwa (por. J 19,27). Mamy więc dziś u Boga kogoś, kto - tak jak Jezus - jest "nasz". Owszem, "nasz" bardziej nawet niż On, ponieważ Jezus, będąc człowiekiem, jest jednocześnie Bogiem, Maryja natomiast to tylko człowiek. Wielkie to szczęście takie szlachetne związki. Jakże inaczej idzie się do domu, na którego progu powita nas Matka! Jeżeli jakaś troska może jeszcze niepokoić, to chyba tylko ta jedna, żeby takiej Matce nie przynieść wstydu.

Maryjo! Gdy Twój Syn odchodził ze świata, nie musiałaś się martwić. Ale my to nie Jezus. Nie przemierzamy ziemi tak czysto jak On. Nie kochamy człowieka na miarę, jaką On Go kochał. Nie oddajemy też Ojcu takiej czci, jakiej wzór On nam zostawił.

Musisz więc, Matko, poświęcić nam dużo troski i miłości, bo tylko pod Twoją opieką Chrystus ukształtuje się w nas na tyle, że będziesz mogła Go w nas rozpoznać, gdy staniemy po tamtej stronie życia. Módl się więc za nami, Maryjo. Módl się dziś, ale szczególnie w godzinę naszej śmierci.

Wspomóż nas

wesprzyj serwis

Nabożeństwa maryjne