Opinie

09.03.2012

Kiwanie

0 komentarzy · 19083 czytań ·Drukuj

Kwestia wydłużenia wieku emerytalnego stała się testem skuteczności rządu Tuska. Premier straszy społeczeństwo ponurą perspektywą niewydolnego systemu emerytalnego ,jeżeli reforma nie zostanie wdrożona. Zaś opozycja wreszcie znalazła powód do zrozumiałego społecznie, sprzeciwu wobec rządowych zamiarów. Propozycje opozycji generalnie sprowadzają się do utrzymania obecnego wieku przechodzenia na emeryturę przy wprowadzeniu dobrowolności dłuższej pracy. Niezadowolenie znacznej części społeczeństwa z planów wydłużenia wieku emerytalnego, zwłaszcza silne wśród kobiet, z pewnością spowoduje, już zauważalny spadek poparcia dla partii rządzącej.

I stąd determinacja partii opozycyjnych do powstrzymania rządu przed wprowadzeniem proponowanych zmian. Porażka rządu niewątpliwie nie tylko zachwiałaby stabilnością rządu, ale mogłaby spowodować także przyśpieszone wybory, w których PO z pewnością nie byłaby faworytem. Problem w tym, ze poza partyjnymi rozgrywkami mamy do czynienia z rzeczywistą groźba zupełnego załamania systemu emerytalnego ze wszystkimi ekonomicznymi i społecznymi konsekwencjami tego faktu. Bowiem przyszłość systemu emerytalnego wygląda znacznie gorzej, niż w prezentowanych publicznie ponurych prognozach rządu Tuska. Rząd bowiem w swych przewidywaniach spadku ludności płacących składki emerytalne nie bierze pod uwagę perspektyw narastającej emigracji ludzi młodych. Polska bowiem już wkroczyła w okres bezwzględnego spadku populacji w wieku produkcyjnym. To spowoduje w perspektywie kilku najbliższych lat powstanie trwałego i narastającego deficytu siły roboczej. A odpowiedzią rządu na spadające tempo wzrostu gospodarczego będzie, a właściwie już jest stałe podnoszenie podatków osłabiających konkurencyjność polskiej gospodarki. Ta spadająca konkurencyjność polskiej gospodarki i wzrastające koszta utrzymania systemu emerytalnego i ochrony zdrowia starzejącego się społeczeństwa, nasili trendy emigracyjne wśród młodego pokolenia niechętnego ponoszeniu lawinowo narastających kosztów utrzymana tego systemu. Emigracja przyśpieszy jeszcze bardziej wzrost podatkowego obciążenia naszej gospodarki, co przyczyni się do dalszego osłabienia polskiej gospodarki. W efekcie już pokolenie wyżu demograficznego lat 50. wchodzące w wiek emerytalny stanie przed wyzwaniem, nie niskich emerytur, ale ich całkowitego braku. Bo na utrzymanie systemu emerytalnego po prostu nie będzie komu pracować. Zapaść demograficzna to nie tylko groźba załamania systemu emerytalnego. To także zagrożenie trwałym kryzysem gospodarczym. Spadek ludności, to ograniczenie rynku wewnętrznego, przeszacowanie aktywów, wzrost obciążeń związanych z utrzymaniem starzejącej się populacji i w konsekwencji zapaść gospodarcza.

To co powiedział premier Pawlak o zabezpieczeniu emerytalnym było już wiadome w drugiej połowie lat 90., gdy utrwaliły się procesy załamania urodzeń.... Kryzys demograficzny jest największym i najgroźniejszym wyzwaniem przed którym stanął nasz kraj. To, że dopiero teraz po przeszło 20 latach trwałego spadku urodzeń politycy dostrzegli konsekwencję kryzysu demograficznego, zupełnie ich dyskwalifikuje intelektualnie i politycznie. Politycy, którzy nie są zdolni do zdiagnozowania najważniejszych wyzwań narodowych i wypracować skutecznych na nie odpowiedzi, są politykami nie tylko nieużytecznymi, ale szkodliwymi, bo swoją działalnością blokują możliwość wdrożenia skutecznych rozwiązań.

I takim politykiem jest też Donald Tusk. Jego koncepcja reformy systemu emerytalnego jest propozycją niepoważną. Jest propozycją niepoważną nie dlatego, że wydłużenie wieku emerytalnego nie staje się koniecznością, ale dlatego, ze jest to tylko półśrodek nie rozwiązujący zasadniczej przyczyny narastającego kryzysu systemu emerytalnego. Bowiem wbrew temu, co mówi Tusk wydłużenie średniej wieku Polaków nie jest zasadniczą przyczyną tego zagrożenia. Przy stałym, oscylującym ok. 5% wzroście gospodarczym polska gospodarka byłaby w stanie utrzymać system emerytalny, nawet przy dalszym wydłużeniu życia statystycznego Polaka gdyby nie kryzys demograficzny. Oczywiście należy zlikwidować wszystkie absurdy emerytalne, które powstały w czasach komunistycznych z przywilejami służb mundurowych na czele. Ale te reformy zostały akurat wstrzymane przez rząd w poprzedniej kadencji. Zasadniczym zagrożeniem systemu emerytalnego jest spadek urodzeń. I bez odpowiedzi na to wyzwanie, każda propozycja reformy systemu emerytalnego jest propozycja niepoważną.

Natomiast propozycja Tuska zmierza tylko w kierunku dostosowania się do oczekiwań w Unii Europejskiej. To nie odpowiedz na przyczyny kryzysu systemu emerytalnego, ale pokazanie dominującym państwom w Unii, ze Polska harmonizuje swoją politykę z ich oczekiwaniami. Być może jest to związane z pogłoskami o możliwym awansie premiera na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej, bo inaczej trudno wytłumaczyć jego politykę w racjonalnych kategoriach. Determinizm Tuska w tej kwestii nie liczy się nawet z partyjnym interesem swej partii, która jak sam się wyraził "już się narządziła". Koncepcja "prymusa Unii" zastąpiła bowiem politykę narodową. Dla premiera ważniejsze jest bowiem osiągniecie celów stawianych przez dominujące państwa unijne, niż skuteczna odpowiedz na to największe i najbardziej groźne wyzwanie jakim jest kryzys demograficzny. Bo kryzys systemu emerytalnego jest tylko jego konsekwencją. Skupianie uwagi jedynie na wydłużeniu wieku emerytalnego przypomina zachowanie na boisku, kiedy zawodnik nie zmierza do zwycięstwa, ale popisuje się zdolnością utrzymania piłki. To klasyczne kiwanie. Może ono być efektowne, ale zawodnik, który nie zmierza się z wyzwaniem jakim jest zwycięstwo, a jedynie na utrzymaniu piłki jest zawodnikiem dezorganizującym grę zespołową i jej cele. Takim kiwaniem jest próba zastąpienia zmierzenia się z kryzysem demograficznym, przez stosowanie półśrodków w postaci wyłącznie wydłużania wieku emerytalnego. Wydłużenie wieku emerytalnego bez przezwyciężenia kryzysu urodzeń, nie tylko nie zapobiegnie niewypłacalności systemu emerytalnego, ale przyczyni się także do katastrofy gospodarczej.

Niewątpliwie premier Tusk, jak na swój wiek, jest bardzo sprawny na boisku. Ale nie jest to wystarczająca kwalifikacja do pełnienia urzędu prezesa Rady Ministrów. Przenoszeniu piłkarskich zwyczajów i przyzwyczajeń na płaszczyznę państwową świadczy nie tylko o braku powagi i kwalifikacji. Świadczy o fundamentalnej szkodliwości jego polityki. Bo obecnie znajdujemy się w ostatnim momencie w którym można jeszcze odwrócić groźbę katastrofy demograficznej, bowiem w wieku reprodukcyjnym znajduje się jeszcze pokolenie "mini-wyżu" z przełomu lat 70. i 80. Za kilka lat to pokolenie wyjdzie już z wieku reprodukcyjnego. Dziś nie unikniemy już konsekwencji kryzysu demograficznego, ale przy bezczynność rządu w zakresie polityki prorodzinnej za kilka lat staniemy przed perspektywą konsekwencji katastrofy demograficznej. I to, a nie wydłużanie wieku emerytalnego jest najważniejszym wyzwaniem tego czasu. Jest to wyzwanie zapobieżenia katastrofie demograficznej poprzez zlikwidowanie wszelkich materialnych barier w posiadaniu dzieci. Bez skutecznej polityki prorodzinnej, rządowe propozycje będą tylko bezsensownym "kiwaniem", których negatywne skutki odczujemy już po odejściu Tuska z rządowej posady.

Marian Piłka

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Wspomóż nas

wesprzyj serwis